My mężczyźni mamy zazwyczaj skromne wymagania dotyczące swojej garderoby, jej różnorodności, ilości, rodzaju. Dotyczy to zarówno odzieży wierzchniej, jak i obuwia. Jest to zrozumiałe z prostego powodu. Gdybyśmy mieli, tak jak nasze Małżonki tyle rodzajów długości spodni i spodenek, nosili różnej długości spódnice, posiadali kilka rodzajów torebek, swetry, kurtki, to ilość wariacji w wyglądzie naszym dorównywałaby naszym Ukochanym. Mówię to z mojej perspektywy. Drogie Panie, nie traktujcie tego jako przytyku, ale dopiero niedawno zrozumiałem tą oczywistą różnorodność odzieży i obuwia. Sam miałbym nie lada dylemat w co się ubrać zanim wyjdę z domu. Mężczyznę łatwiej ubrać i o ile nie rozwiniemy w sposób nadmierny mięśni brzucha do rozmiarów bojlera, to jedno wyjściowe ubranie i te kilka par spodni służą nam ładnych kilka lat. Tak jest i tak raczej będzie, bo facet to facet, a kobieta to kobieta. My Wasi adoratorzy podziwiamy Wasze pragnienie różnorodności podkreślające pełną wdzięku kobiecość. Nie dziwi już nas, że nie macie w czym wyjść. Pozwólcie, że odniesieniem do tego rozmyślania będzie męska koszula. Korzystając z tego obrazu chcemy się z Wami podzielić przemyśleniami na temat zamieszania, jakie możemy obserwować w świecie, rodzinie i sobie samym.
Mężczyzna w pięknej białej koszuli w stroju wizytowym jest wizerunkiem osoby, która prezentuje całą troskę o siebie w ubraniu. Golenie, zegarek, buty, odpowiednie skarpetki i krawat, fryzjer i pasek do spodni – całość robi wrażenie. Poukładany – takie odnosimy wrażenie. Wrażenie wrażeniem, a poukładanie poukładaniem. Czasami efekt ŁAŁ jest daleki od faktycznej harmonii. Autoprezentacja bywa małym oszustwem. Zadałem sobie pytanie o to, kiedy taka koszula wygląda zacnie. Okiem faceta, pogląd na temat koszul można podzielić na dwa rodzaje: ma być czysta i to, co wystaje spod marynarki ma być proste, a reszta może być, bo jak nie zdąży się dokonać pełnej obróbki koszuli przez prasowanie, to nic wielkiego się nie stanie i drugie podejście, to pełny perfekcjonizm. Wersja pierwsza zdarzeń rzadko występuje w naturze, bo nasze kochane Żony dbają o nasz wygląd dużo bardziej niż my i dużo wcześniej niż my. Co sprawia, że nawet najdoskonalej wyprasowana koszula wygląda słabo i o wiązaniu krawata raczej nie ma mowy? Kiedy stwierdzamy, że koszula wymaga korekt? Gdy przesuniemy guziki względem dziurek w koszuli. Zapinanie koszuli, to zmora małych chłopców i dlatego od dzieciństwa nasze mamy najpierw nas wyręczały, bo ubieranie trwałoby zbyt długo, by potem cierpliwie uczyć nas wielokrotnie od początku, jak to zrobić dobrze, jak zacząć i na co uważać przy kolejnych krokach. Wszyscy mają przed oczami pamięci te małe dumne minki małych chłopców, którym ta sztuka się udała, albo którzy byli przekonani, że im wyszło, gdy fakty widziane okiem mamy mówiły, że coś poszło nie tak. Co robi mama? Ok. Uśmiech serdeczny, podniesione brwi. Rozpinamy jeszcze raz i próbujemy. Ważnym rzeczom należy poświęcić odpowiednią ilość czasu i cierpliwości. Pamiętaj dziecko, jak pierwszy guzik będzie na swoim miejscu, to pozostałe trafią łatwiej na swoje miejsce. Dziecko naciąga brodę do klatki piersiowej, aby zobaczyć, namierzyć i prawie po omacku zapiąć pierwszy guzik. Jest! Brawo! Teraz przesuń paluszki w dół, aż znajdziesz kolejny guziczek i dziurkę, do której musi trafić. I tak jeden za drugim. Gdy już mama przekazała całą dostępną wiedzę na temat sekretów zapinania koszuli, to pozostał jedynie trening. Stajemy przed lustrem i zaczynamy. Lustro daje nam pełny obraz naszych umiejętności. Prawda to prawda. Jak nie wyszło, to korekta w umyśle, co zrobiłem nie tak i … jeszcze raz. Przecież wiem, jak to ma wyglądać! Pierońskie ręce nie chcą mnie słuchać! Głowa uczy posłuszeństwa rączki, a emocje nie są najlepszym doradcą. Nie ma chyba takiego chłopca czy mężczyzny, który by wyszedł świadomie w “zwariowanej” koszuli do ludzi. Ma być, jak należy. Żadna matka nie wypuści swojego mężczyzny, dużego czy małego, w źle zapiętej koszuli.
Nasunęło mi się takie porównanie: guziki, to zapisany w nas pierwotny porządek, który dobry Bóg zapisał w naszej naturze, które są niejako wszyte w nas na stałe i dziurki na guziki w koszuli naszego wnętrza, czyli nasza wewnętrzna hierarchia wartości. Ten wewnętrzny boski zamysł w sposób naturalny, czasami na około człowiek może rozpoznać i uczynić swoim wewnętrznym dekalogiem, ale chrześcijanie nie muszą błądzić i szukać, jeżeli siebie nie oszukują, bo cała troska Boga o nas i nasze prawdziwe najgłębsze szczęście została nam objawiona jako Jego wola i droga do Niego w Objawieniu Bożym, którego depozytorem i przekazicielem jest Kościół Katolicki, Jego ciało. Zatem możemy siebie nazwać szczęśliwymi posiadaczami całej pełni objawionej nam i możliwej do realizacji Jego woli poprzez odkupienie za nasze winy, które na krzyżu dokonał nasz Pan, Jezus Chrystus oraz przez przyjęcie i współpracę z Duchem Świętym, który dał Oblubienicy wszystkie konieczne do zbawienia środki umacniania i oczyszczania nas, czyli Sakramenty Święte. On sam z wielką miłością, delikatnością i stanowczością przekonuje nas o grzechu, sprawiedliwości Boga i o sądzie, który będzie wyrazem Jego sprawiedliwej, choć zawiedzionej i zapomnianej miłości. Bóg mówi nam uczciwie całą prawdę o nas i sobie, bo nas kocha i daje nam środki – Siebie Samego, jako Ojciec, jako Zbawiciel w Synu, jako więź i moc wykraczającą poza nasze pojmowanie w Duchu Świętym. Full servis albo all inclusive! Sakramenty są dlatego Święte, bo mają na celu nasze uświęcenie, upodobnienie totalne.
Od czego więc zależy skuteczność niezawodnej łaski? Od naszej odpowiedzi i współpracy, od naszej uczciwości i pracowitości, od naszej odpowiedzi i przylgnięcia, od naszej miłości i wierności. Dlaczego, jeżeli łaska jest niezawodna, bo taki jest Bóg, wszystko zależy od naszej woli? Bo Bóg, chce być wybrany, jak Oblubieniec, bo tak jak my szukamy tych jedynych ramion, które nas zaakceptują i ukochają pomimo naszych niedoskonałości w ukochanym i kochającym człowieku, tak i On chce być obdarzony w sposób wolny naszą wyłączną i pierwszą przed wszystkimi innymi miłościami miłością. Używając terminologii siatkarskiej – piłka jest po naszej stronie. Przez grzech pierworodny uczyniony w nas bałagan sprawia, że nie na każde wyznanie KOCHAM ze strony Boga, my również odpowiadamy naszym: TY wiesz, że Cię kocham. Wiemy, że miłość zakłada i wyraża się w czynach zgodnych ze stanem do jakiego nas dobry Bóg powołał z całą czystością i uczciwością, czyli prawdą o sobie i Bogu oraz nas w Nim.
Wracając do koszuli. Tak patrząc od góry na nią przyjmijmy taki obraz, że w nas zapisany właściwy porządek miłości to, Bóg, człowiek – bliźni i ja, rzeczy. Pierwszy z góry guzik, to Bóg itd. w dół. Dziurki to nasza hierarchia wartości: pierwsza z góry dziurka, to Ta lub ta osoba, lub to, co jest rzeczywistym bogiem, chociaż nim nie jest lub Bóg, któremu dajemy pierwszeństwo w nadawaniu priorytetów w naszym dokonywaniu wyborów. Tylko nadana przez nas wyłączność miłości daje prawo do decydowania w naszym życiu, bo wynika z bezgranicznej ufności w uzasadniony lub nieuzasadniony sposób, czyli w prawdzie lub zakłamaniu. Zobaczcie oczami wyobraźni ten obraz, że jedynie, gdy wszystkie guziki w człowieku trafiają na właściwe dziurki w koszuli serca, to mamy do czynienia z pełnią człowieka – właściwie szczęśliwym człowiekiem w jego wszystkich odniesieniach i relacjach do Boga, bliźniego, siebie samego i świata.
Co się dzieje, gdy rząd guzików przesuniemy w górą względem dziurek, tzn. jeżeli człowiek zajmuje należne miejsce Bogu prawdziwemu? Bóg przestaje mieć realny wpływ nie tylko na pojedynczego człowieka, ale na całe społeczeństwa, jeżeli takowe stwierdzi, że to człowiek jest najwyższą wartością i prawo daje możliwość realizacji wszystkich jego pragnień uporządkowanych w sposób naturalny i nieuporządkowanych, wbrew jego prawdziwemu dobru i szczęściu, chociaż twierdzenia definiowane bez Boga mówią coś innego. Wówczas nawet dewiacje stają się wariantem normy. Wszystkim, wszystko do bólu. Nikt nie ma prawa pomimo wolności słowa stwierdzić inaczej, bo jest posądzany o jakieś fobie i o mowę nienawiści. Fakt to fakt, prawda to prawda. Wolność człowieka może stać się łańcuchami. Jest to chrześcijańska wizja człowieka i nie ma nic wspólnego z jakąś nienawiścią czy pogardą, bo Bóg, który jest konstruktorem człowieka, używając terminologii motoryzacyjnej, wie, że auto najlepiej i najbezpieczniej dla wszystkich użytkowników życiowych dróg musi jeździć na kółkach. Każde. Znajdą się eksperci, którzy przypisując sobie autorytet będą namawiać do jazdy na dachu, ale oni nie są konstruktorami natury ludzkiej i niekoniecznie mają na uwadze prawdziwe dobro i szczęście pojedynczego człowieka i społeczeństwa połączonego trwałymi i osadzonymi w Bogu więziami. On je może wyprostować i wyprostuje, jeżeli oddamy Mu należny autorytet we wszystkim. Więzi bez Boga stają się względne i są kwestią wyłącznie umów prawnych, kontraktów nawet bezterminowych, ale niezakładających wyłączność dozgonną, wierność jest wyrazem upodobania w różnorodności, a nie wynikiem trwałej i stałej pracy woli nad swoim charakterem i zachowaniem. Człowiek, zamiast się zmagać o piękno swojego człowieczeństwa, uczony jest ulegania wszystkim popędom i samostanowienia, czyli samoubóstwienia, a czym się kończy taki sposób realizacji człowieczeństwa, mamy przykład we wszystkich totalitaryzmach. Samostanowienie bez odniesienia do Boga nie ma nic wspólnego z realizacją dogłębnego szczęścia człowieka, ale jest zaspokojeniem każdego pragnienia bez odniesienia do skutków, pomimo ich odroczenia w czasie, nie mówiąc już o duchowej konstrukcji człowieka skierowanej na wieczność. Mamy do czynienia wówczas z tolerancją opresyjną, czyli domaganiem się braku reakcji pomimo destrukcyjności i obsceniczności zachowań, co nie ma nic wspólnego z tolerancją, przy jednoczesnym nieustannym wykluczaniu, wyśmiewaniu, dewaloryzacji, szykanowaniu w mediach oraz pogardzie tych ludzi i instytucji, które mają odwagę mówić w forum publicznym, że czarne jest czarne, a białe jest białe. Znamy ten model zachowań skądś? Czy szatan mieszkający w biblijnym opętanym nie mówił: dlaczego nas prześladujesz? Biedny zabójca, zwodziciel, deprawator robi z siebie ofiarę.
Co się stanie, gdy przysuniemy guzik rzeczy na miejsce Boga w hierarchii wartości? Sytuacja będzie jeszcze bardziej tragiczna. Bez odniesienia do więzi z Bogiem i trwałych więzi z ludźmi, człowiek staje się rzeczą, którą można zużyć w dowolny sposób, zabić dla korzyści finansowych, lub wygody życia, bo życie ludzkie jest tyle warte, ile można z niego wycisnąć. Eutanazja przestaje być nieludzkim zachowaniem, a aborcja prawem antyludzkim. Handel ludźmi, porywanie dziewcząt z ulic w celach zmuszania do prostytucji, łapanki dzieci w favelach brazylijskich w celu pozyskiwania narządów do sprzedaży, itd…, to wszystko jest obrazem całkowitego upadku człowieczeństwa w ludziach zajmujących się takimi procederami.
Widzimy, że gdy w człowieku hierarchia wartości jest wbrew temu, co zamierzył Bóg, to świat ma możliwość jedynie stać się holokaustem, domem, który czyni szalonym, bo omylny człowiek stał się bogiem, bożkiem, bo dał się zwieść temu, który chciał odbierać cześć jak Bóg. Nie mają pojęcia, że stali się marionetkami duchowego psychopaty pędzącego ich jak trzodę w przepaść.
Jak ten obraz ma się do nas, dzieci Szensztatu? Sam fakt, że widzimy, daje nam możliwość reagowania. Może i my sami staliśmy się niemymi świadkami zmian społecznych dokonujących się pod presją ofensywy pseudo humanistów. Mamy wiele obaw o nasze dzieci. Droga małych i większych ofiar jakie składamy w kapitale łask MTA w głębokiej więzi, jaka nas z Nią łączy, daje Jej narzędzia potrzebne do stanięcia w naszej obronie i niweczenia wszystkich dzieł szatana wokół nas. Pamiętajmy o tym, że to Ona miażdży mu jego szpetny łeb, Ona, Najskromniejsza. Tak, jak każda matka, podobnie i Ona chce, by w koszuli naszego serca wszystkie guziki trafiały na swoje miejsce, właściwe miejsce, by wszystko w naszych oczach miało właściwą miarę wielkości. By Świętość była Świętością, ludzie ludźmi, a rzeczy rzeczami. Ta harmonia naszej pasjonującej egzystencji w tym świecie będzie dla innych znakiem i pochodnią, zaproszeniem do wyjścia na inną orbitę rzeczywistości, orbitę, na której spotykamy pasjonującego nas Boga i Jego Najskromniejszą Służebnicę, Maryję. Ta więź z Nią kształtuje nasze serca. Ona uczy nas jak rozpoznawać, nazywać i wybierać większe dobra. Szkołą jest Szensztat, Ona wybitnym pedagogiem, a o. Józef prymusem i przyjacielem mówiącym, że pod prąd światu warto, bo z prądem płyną tylko śnięte lub ogłuszone ryby.