W życiu małżeńskim jest czas, kiedy pojawiają się dzieci. One radykalnie zmieniają serca kobiet i mężczyzn, którym powierzono długo oczekiwane dziecko. Wszystko było wcześniej przygotowane: łóżeczko, ubranka, becik, śpioszki, pieluszki, kaftaniki, sukieniusie dla dziewczynek, delikatne czapeczki z daszkiem dla chłopców itd. Przypominam sobie pierwszy widok naszych dzieci zaraz po ich urodzeniu. Miałem ten przywilej towarzyszyć mojej Ukochanej w porodzie. Kiedy pierwszy raz wziąłem ich w objęcia i poczuli pierwsze tchnienie ojcowskiej czułości na swej skroni… Byliśmy najszczęśliwszymi ludźmi. W żaden sposób, niezasłużenie obdarowani. Żona moja, Aneta, wymęczona, ale pamiętam Jej podniesione brwi, kiedy pierwszy raz przystawiała chłopców do piersi. Widać było w tym spojrzeniu wypisane słowa: Jesteś. Tęskniłam. Kocham. Niezapomniany widok. Bez słów. Wszystko. Po odpowiednim czasie wracamy do domu z Dzieciątkiem na pokładzie. Kobieta stała się matką, a mężczyzna ojcem. W domu przed nami wszystko pierwszy raz: kąpiel, pampersy, ubieranie, karmienie w obecności taty, noc ze snem zajęczym, pierwsze kwękania i płacze. Nic nie szkodzi, że mało snu. Wszystko to, to słodycz.
Jednym z przejawów troski o dziecko jest dbałość o jego wygląd, czyli ubranka i wszystko co się z tym wiąże. Nikt przecież nie kładzie do łóżeczka kompletu ubrań i nie czaka, aż maleństwo samo się ubierze, ale z wielką delikatnością i czułością każda matka otacza troską swoje dziecko przebierając je. Żadna matka nie ubierze swojego dziecka w brudne ubranko, podarte lub za małe. Zawsze jest na miarę. Z czasem, kiedy zaczyna się dogadywać z bajtlem, dziecko zaczyna wyciągać rączkę, podnosi pupkę do zmiany pieluszki, nadstawia nóżkę na bucika. Nie zawsze są to nowe ubrania, ale zawsze zadbane. Dziecko z czasem samo zaczyna się ubierać. Nieporadnie, ale widok ten jest w naszych sercach do końca życia. Potem dziecko zaczyna samo się ubierać. Czasami powybrzydza, ale… rośnie mały wolny człowiek. Matka wie, co jest naj…. na daną chwilę. Ubranie jest adekwatne do warunków jakie panują na zewnątrz i bardzo często mamy tłumaczą swoim dzieciom, dlaczego takie ubranie, bo wiedzą. Widzimy czasami jak dzieci ubierają swoje ulubione ubranka, często już za małe. Zabawnie to wygląda. Wyrosło już i tamten czas, podobnie do ubranek, to już przeszłość, ale mamusia zatroszczyła się już o przyszłość. Niedorzeczną myślą jest, aby jakakolwiek matka chciała ubierać swoje dziecko w te same ubranka do piątego roku życia. Innym absurdem jest myśl, by jakakolwiek matka wysłała do szkoły swoje ukochane dziecko do połowy ubrane albo odziane tylko w skarpetki, bieliznę. Widok takiego dziecka natychmiast przywołuje w nas serce jego matki, przywołuje je do porządku. Oburzenie, litość, miłosierdzie natychmiast każe zatroszczyć się, choćby to nie było nasze dziecko. Dlaczego tak wiele miejsca poświęciłem na ten przykład i wspomnienia. Widzę jedną wspólną płaszczyznę, którą chcę z Wami odkrywać. Ubranka, które przygotowane są dla nas przez Maryję.
Można powiedzieć, że miłość Maryi jest mapą, planem dla naszego życia, w którym uwzględnione są takie aspekty naszego życia jak: stan naszego serca, duszy i ducha obecny i przyszły , cały kapitał zalet, cnót i wad obecny i przyszły, całe doświadczenie życiowe razem z przepracowanymi sytuacjami i nieprzepracowanymi momentami naszego życia, całe obdarowanie naturalne i nadprzyrodzone obecne i to, które Bóg i MTA chcą w nas rozwinąć, aby nim służyć, nasz stan cywilny i wynikająca z niego głębia życia obecna i możliwa, nasze nadzieje i plany, jakie wiążemy z Bogiem i MTA oraz plany i nadzieje Boga i MTA, które z nami wiążą w realizacji budowy gmachu świętości Kościoła. Ten plan zakłada świętość w życiu codziennym, czyli nieustanną walkę o większą miłość, a ona jedynie stanie się większa, gdy będzie złączona i przeżywana z Bogiem, w Bogu, czyli nieustannej przy nas Jego Obecności razem z MTA. Ona, nasza Mamusia chce i pragnie naszego rozwoju. Można powiedzieć, że nie chce, abyśmy nieustannie ubierali się w swoje ulubione stare ubranka, w których kiedyś było nam dobrze i czuliśmy się wtedy bezpiecznie. Ubranka i okoliczności na jakie były dla nas wybierane, były na wtedy, ale my przecież rośniemy, a wraz z naszym wzrostem i zmianą kondycji duchowej powinny zmieniać się środki i narzędzia wychowawcze, czyli nasze ubranka. Ona nie chce połatać stare obranka, ale proponuje nam coś nowego, zawsze nowego, bo to, co było przeżywane kiedyś, Ona proponuje nam w nowy sposób, inaczej. Dlatego zmienia się nie tylko to, co na zewnątrz, ale nasz wewnętrzny człowiek przyodziewa się w nowe odzienie, nowego człowieka na miarę hojności MTA. Skoro Ona wzięła za nas odpowiedzialność, a my za Jej sprawy, to naturalną konsekwencją jest podążanie drogami, jakie Ona nam proponuje. Jakie są to drogi? Cały rozwój i wybrane dla nas środki mieszczą się w ramach charyzmatu naszej Rodziny. Skoro Ona nas wybrała, to wszystko jest na naszą miarę, wszystko. Mierzyć naszymi możliwościami i siłą ten wielki projekt Boga, którym jest nasza świętość, to szaleństwo, ale trzeba mierzyć Jej zamiary miarą Jej hojności. Czy Ona chce nas widzieć do połowy ubranych na ulicach tego świata, w półśrodkach, trochę ubranych, nie radzących sobie z wyzwaniami i oczekiwaniami, tego świata. Człowieka, którego zobaczymy na ulicy ubranego do połowy uznamy za nędznego i będziemy się dziwić, że takie ładne spodnie i buty, a góra goła albo gdy zobaczymy pięknie ubranego mężczyznę w garniturze bez butów, czy nie pomyślimy podobnie? Uznamy sytuację tego człowieka za rozpaczliwą. Ojciec Kentenich w jednej z konferencji jaką wygłosił do rodzin w dniu Zesłania Ducha Świętego, mówił do nich, aby modlili się w ich „dzisiaj”, czyli „tu i teraz” o to, by uchronił ich Duch Święty od „nędzy połowiczności”. Czy wyobrażacie sobie być mężem lub żoną do połowy, troszkę, i czy będziecie wtedy oboje szczęśliwi do głębi? Zadowolenie, to nie to samo co szczęście, bo ono dosięga i dotyczy naszej głębi istoty, fundamentów naszego człowieczeństwa. Czy wyobrażacie sobie, być Siostrą, czy Kapłanem, tylko wtedy, kiedy ludzie widzą i być szczęśliwi? Głębia powołania zakładająca oblubieńczą i wyłączną miłość przenikająca powołanie do kapłaństwa, życia konsekrowanego i małżeństwa domaga się wszystkiego, zaangażowania totalnego, bez pamięci i wymówek. Osoby żyjące w samotności czy też dzieci, również na mocy Chrztu Świętego mają dostęp i możliwość rozwijania tego wymiaru oblubieńczego swojego życia w codzienności. Nie ma ludzi wykluczonych, zbyt słabych. Wszystko w Szensztacie jest dla wszystkich w Szensztacie w zgodzie z ich powołaniem. Czasami stosujemy samowykluczenie z powodu niedowiarstwa, a czasami z powodu lenistwa duchowego lub zbytniego przywiązania do naszej wizji siebie samego i konieczności dostosowywania się do nas wszystkiego i wszystkich. Chrześcijaństwo jest porywające, w tych którzy pozwolili się porwać i żyją tą tajemnicą intymnej bliskości Boga. Intymność ta nadaje inny wymiar wszystkiemu, co przeżywamy, wymiar daru z samego siebie. Wówczas jesteśmy bożymi konewkami. W naszym działaniu zewnętrznym, naszym ubraniu widocznym gołym okiem będzie widać, że przyodzialiśmy się wewnętrznie w nowego człowieka, który umie sprostać oczekiwaniu tego świata na nowoczesnych świętych, tylko dlatego, że przyłożyliśmy ręce do pługa, Bożego pługa, aby ON spulchnił glebę naszych serc, wyrwał chwasty i umożliwił ziarnu Słowa Bożego wzrost poprzez zastosowanie go w życiu jako zasadę życia. Zbytnie przywiązanie do naszych nawyków, które uczyniliśmy standardami zadawalającymi nas, powstrzymują nasz wzrost. MTA ma dla nas w swojej szafie, dla każdego odpowiednie ubranie, odpowiednie środki wychowawcze skrojone na naszą miarę, uszyte nićmi Jej pragnień, splecionych z milionów łask dla nas przygotowanych osobiście przez Boga, aby wszystko to stało się rzeczywistością w naszym życiu, możliwe, naprawdę wykonalne. Wszystko jest gotowe. Trzeba chwycić z Bogiem i MTA pług prawdy i gorliwie orać i plewić, cierpliwie i z miłosierdziem dla siebie i bliźnich, bo przecież trzeba przepracować cały nasz dobytek doświadczenia życiowego i zobaczyć jaki wpływ ma on na moje obecne życie, zachowania, reakcje, obraz mnie samego. Może się okazać, że wojnę o życie, Boże życie we mnie będę musiał staczać przez wiele lat, ale warto, bo to Bóg trzyma ze mną ten pług. Nasza Rodzina Szensztacka ma wszystkie środki, bo nimi obdarzył ją Bóg. To wspaniała wiadomość, że jesteśmy na właściwym miejscu w odpowiednim czasie, czasie łaski. Droga życia w Ruchu jest drogą formacji, kształtowania nieustannego we współpracy z Bogiem naszego serca. Wielu psychologów stara się bez Boga wejść w progi serc ludzkich, ale stają oni niejednokrotnie przed niewytłumaczalnym, zasłoną, za którą dostęp ma tylko Bóg. W Kościele, którego częścią jest Szensztat, Bóg sam, osobiście, z wielką delikatnością wchodzi za tę zasłonę, pytając wcześniej, czy może, bo bez naszej zgody nam nie pomoże. Nasze TAK, nawet z chlewika uczyni Jego ogród różany.
Cóż nam pozostaje, jak tylko wejść głębiej w formację i odważnie, bez obaw prosić i przyjmować od Maryi to, co dla nas przygotowała? Ona zna miarę naszego człowieczeństwa i kocha nas. Nasze Siostry i Ojcowie, których sama wybrała, pomogą nam tą drogą kroczyć. Ona zna nas i potrzebuje nas nowych.