„Ja jestem winnym krzewem, wy latoroślami” – czyli o pielgrzymce szlakiem początków polskiego Szensztatu i o tym, jak ten początek nas kompletnie zaskoczył na końcu!
Jest 2 maja 2021 – ulewny zimny poranek. Pogoda nie nastraja do wyjazdów. Mimo to postanawiamy całą rodzinką wyruszyć na pielgrzymkę: Rybnik – Winów – Ząbkowice Śląskie – Kietrz – Rybnik; jakieś 400 km. Ruszamy o 8:00.
Około godziny 9:20 jesteśmy w Winowie. To pierwszy nasz pobyt tam i nasza pierwsza modlitwa zawierzenia w Sanktuarium MTA Wieczernika. Jeszcze nie wiemy, jak pięknie Maryja Oblubienica Ducha Świętego poprowadzi nas tego dnia. O 10:30 uczestniczymy w Eucharystii w położonym obok kościele pw. Ducha Świętego. Wysłuchujemy Ewangelii i kazania o winnym krzewie; słuchać Bożego Słowa o winnym krzewie w Winowie to wielka rzecz. A Pan tego dnia mówił tak:
„Ja jestem prawdziwym krzewem winnym, a Ojciec mój jest tym, który go uprawia. Każdą latorośl, która nie przynosi we Mnie owocu, odcina, a każdą, która przynosi owoc, oczyszcza, aby przynosiła owoc obfitszy. Wy już jesteście czyści dzięki słowu, które wypowiedziałem do was. Trwajcie we Mnie, a Ja w was będę trwać. Podobnie jak latorośl nie może przynosić owocu sama z siebie – jeżeli nie trwa w winnym krzewie – tak samo i wy, jeżeli we Mnie trwać nie będziecie. Ja jestem krzewem winnym, wy – latoroślami. Kto trwa we Mnie, a Ja w nim, ten przynosi owoc obfity, ponieważ beze Mnie nic nie możecie uczynić. Ten, kto nie trwa we Mnie, zostanie wyrzucony jak winna latorośl i uschnie. Potem ją zbierają i wrzucają w ogień, i płonie. Jeżeli we Mnie trwać będziecie, a słowa moje w was, to proście, o cokolwiek chcecie, a to wam się spełni. Ojciec mój przez to dozna chwały, że owoc obfity przyniesiecie i staniecie się moimi uczniami”.
Na kazaniu usłyszeliśmy, że winny krzew to jest ten pierwszy, najważniejszy krzew, od którego co roku, każdej wiosny i lata, wyrastają latorośle. Jest mocno zakorzeniony, a jego korzenie sięgają nawet 20 metrów. Jeśli nowa latorośl usycha, ogrodnik odcina ją; a jeśli latorośl czerpie z korzeni winnego krzewu, przynosi owoce. Odcięta świeża latorośl od razu więdnie nawet, jeśli wsadzimy ją do wody. Winny krzew daje zatem początek wszystkiemu. Z tym wszystkim w sercu ruszyliśmy w dalszą drogę; kierunek Ząbkowice Śląskie.
Na prośbę o. Józefa Kentenicha w 1946 roku do Polski z Schoenstatt wyruszyły dwie siostry szensztackie o polskich korzeniach – s. Marianna Czerwińska i s. Józefa Urban. Ojciec Założyciel nie wskazał im konkretnego celu, oczywiście wszystko oddając Opatrzności Bożej. I tak 30 kwietnia 1946 roku siostry dotarły towarowym transportem kolejowym do Ząbkowic Śląskich. Udały się do znajdującego się tam klasztoru Palllotynów i poprosiły o przysłowiowy „dach nad głową” i możliwość posługi apostolskiej. Zostały przyjęte. Przywiozły z sobą obraz MTA i zapytały, czy mogą go umieścić w pobliskiej kaplicy. Jakież było ich zdziwienie, gdy okazało się, że wewnątrz jest już taki sam obraz. Przed laty podarował go Pallotynom w Ząbkowicach o. Kentenich, który głosił tam rekolekcje. A zatem dzień 30 kwietnia 1946 roku można uznać za początek szensztackiego apostolatu na ziemiach polskich. Nasze zaskoczenie i radość są ogromne; zdajemy sobie bowiem sprawę z tego, że jesteśmy tutaj – w Ząbkowicach Śląskich, i modlimy się w tej kaplicy z wizerunkiem MTA niemal dokładnie 75 lat później.
Ruszamy dalej. Duch Święty prowadzi. Okazuje się, że kwadrans drogi od Ząbkowic jest Bardo Śląskie i bazylika Nawiedzenia NMP. Tam w ołtarzu znajduje się słynąca cudami drewniana figurka Matki Bożej – liczy sobie 1000 lat, a zatem pamięta początki polskiego chrześcijaństwa. Dzisiejsze Słowo Boże o winnym krzewie i świadomości korzeni, z których mamy czerpać, nabiera dla nas głębszego sensu. Tuż przed uroczystością MB Królowej Polski być w takim miejscu to zaszczyt i wdzięczność za duchowe dziedzictwo.
Ubogaceni duchowo ruszamy dalej – kierunek Kietrz. Jedziemy tam ze świadomością, że w tym miejscu bywał w latach 30. XX wieku o. Józef Kentenich, a także mieszkał i posługiwał ks. Richard Henkes – pallotyn, który pracował m.in. w Schoenstatt i znał osobiście o. Kentenicha, i był obecny przy narodzinach Szensztatu w Niemczech w 1918 roku. Razem byli też w obozie w Dachau. Ks. Richard Henkes zginął w obozie; pragnąc dobrowolnie pomagać i posługiwać duchowo chorym na tyfus więźniom, zaraził się tą chorobą i zmarł. Nazywany jest niemieckim Kolbe. Słynął z przeciwstawiania się nazizmowi, co otwarcie głosił podczas swoich kazań; nazywany jest Sługą Prawdy, którą tak odważnie głosił („musi być ktoś, kto to powie”). Jako męczennik dostąpił chwały ołtarzy – jego beatyfikacja miała miejsce w Limburgu 15 września 2019 roku (nomen omen 15 września to dzień narodzin dla Nieba o. Kentenicha), a 21 lutego 2021 roku jego relikwie uroczyście wprowadzono do kościoła pw. św. Tomasza Apostoła w Kietrzu.
Jesteśmy w Kietrzu ok. 18:30. W kościele pw. św. Tomasza Apostoła (tak, tego „niewiernego Tomasza”) właśnie kończy się niedzielna wieczorna Eucharystia – ta ze Słowem Bożym o winnym krzewie. Czekamy w przedsionku. Kiedy wierni zaczynają opuszczać świątynię, wchodzimy pokłonić się Jezusowi i oddać cześć relikwiom bł. Richarda Henkesa. Tylko gdzie one są? Zbyszek od razu zmierza do zakrystii, jakby wiedział. Okazuje się, że są tam schowane, gdyż dopiero przygotowują dla nich specjalne miejsce (przecież mają ten skarb dopiero od 2 miesięcy). Siostra posługująca w zakrystii kładzie relikwie błogosławionego na głównym ołtarzu, a my możemy przez chwilę pomodlić się. Modląc się otrzymujemy od proboszcza obrazki z wizerunkiem błogosławionego i modlitwą „O życie w prawdzie”. Pytają nas czemu takie zainteresowanie tym błogosławionym; myślą, że mój mąż to pewnie Ryszard. A my na to, że jesteśmy z Ruchu Szensztackiego, a błogosławiony znał o. Kentenicha i był związany z Schoenstat. No to oni powiedzieli, że obok kościoła w parku jest kaplica szensztacka.
Zbudowano ją w latach 1933/34 z inicjatywy ks. Richarda Henkesa, a on sam umieścił tam wizerunek MTA znany w Schoenstatt. Jest to w ogóle pierwsza kaplica ku czci MTA, która została wzniesiona poza Schoenstatt. Modlił się w tej kaplicy nasz Ojciec Założyciel Józef Kentenich, będąc w Kietrzu w 1934 i 1936 roku. Warto nadmienić, że pierwsze filialne sanktuarium MTA, będące repliką prasanktuarium powstało w 1943 roku w Urugwaju w Nueva Helvecia, a więc 10 lat później niż ta kaplica.
Kaplica jest zamknięta. Jesteśmy przekonani, że po to, aby tam wrócić…
Na rynku w Kietrzu jest ogromny 13 metrowy posąg z 1730 roku, przedstawiający Nawiedzenie Najświętszej Maryi Panny (chodzi o nawiedzenie św. Elżbiety). Zatem w centrum tego miasta, w samym sercu miasta, jest ukochana Maryja, której o. Kentenich zawierzał wszystko. O. Kentenich jak i bł. Richard Henkes na pewno widzieli tę piękną monumentalną rzeźbę w całej okazałości, zanim cały rynek został doszczętnie zniszczony podczas wojny; tylko ta rzeźba w miarę ocalała w 1945 roku. Dziś z powrotem posąg jest piękny. Po przeprowadzonej renowacji pomnika i uroczystym poświęceniu wyremontowanego rynku dnia 18 października 2019 roku (tak 18 października) możemy dziś oglądać rzeźbę Maryi taką, jaką ją widzieli Kentenich i Henkes. W tym roku Kietrz obchodzi 700-lecie. Może warto zawitać jeszcze nie raz do tego miasta w roku tak szacownych urodzin ze świadomością, że w sercu tego miasta (na rynku) jest Maryja, i że jest też Ona nieopodal rynku w małej kaplicy – jako Trzykroć Przedziwna Matka i Zwycięska Królowa z Szensztatu.
Wracamy do naszego Rybnika po 20:00. Wdzięczni i w poczuciu czerpania z duchowych korzeni naszego polskiego Szensztatu. Zadajemy sobie tylko pytanie: gdzie tak naprawdę jest ten nasz polski szensztacki „winny krzew”? W Ząbkowicach Śląskich? A może jednak w Kietrzu? Kiedy Maryja Trzykroć Przedziwna postanowiła przyjść do nas – do Polaków? Kietrz w 1933 roku był przecież niemieckim miastem. Może zatem Maryja czekała na nas? Może Ona była pierwsza, już mocno zakorzeniona w duchowej świadomości pokoleń naszych braci w wierze? Czy w duchowości chodzi o granice, czy o przekraczanie granic? Czy duchowość w ogóle ma granice? Gdzie jest duchowy „winny krzew” polskiego Szensztatu i kto go „zasadził”? Oto jest pytanie. Oto są pytania. Za Sługą Bożym Ojcem Józefem Kentenichem oddajmy się Bożemu prowadzeniu; za błogosławionym Richardem Henkesem służmy Prawdzie. Tkajmy naszą świętość, wszak Kietrz przez wieki był miastem tkaczy.
Renata, Zbigniew i Zosia Szczyrbowie (Liga Rodzin archidiecezji katowickiej)
Ps. Po zakończeniu pielgrzymki GPS pokazał nam przebieg trasy. Przypomina różaniec. Krzyżyk różańca wskazuje dokładnie na Ząbkowice Śląskie. Ale gdyby się przyjrzeć głębiej to tajemnica radosna „Nawiedzenie św. Elżbiety” jest dokładnie w Kietrzu. Duchowość jest tak pięknie niezgłębiona, tak pięknie nieoczywista i tak pięknie wszystko łączy, jeśli tylko otworzymy na nią serca.