„Zintegrowany człowiek w zdezintegrowanym świecie.
Szensztat odpowiedzią na wyzwania współczesności”
W trzy kolejne jesienne wieczory fatimskie miałam zaszczyt i przyjemność wygłosić cykl konferencji dotyczących integracji człowieka. Temat integracji prezentowałam na kanwie doświadczeń ojca Józefa Kentenicha – założyciela Międzynarodowego Ruchu Szensztackiego. Człowiek ten niezwykle wnikliwie poszukiwał istoty siebie i tę istotę odnalazł. Na bazie jego doświadczeń można wyodrębnić kilka zasadniczych aspektów potrzebnych do integracji.
Przede wszystkim trzeba uwzględnić wszystkie obszary integracji, w których realizuje się człowiek, mianowicie obszar fizyczny, psychiczny, społeczny i duchowy; i to od początku życia człowieka do teraz (a docelowo do śmierci). Początek rozumiany jest jako poczęcie. Tak, już w okresie prenatalnym kształtują się w nas pierwotne wzorce funkcjonowania, które są zapisane w tzw. pamięci utajonej. Dlatego tak ważne dla przyszłej integracji człowieka jest myślenie o nim z miłością i szacunkiem jeszcze zanim się pojawia, zanim zostaje poczęty. Pięknie wyraża to pewna afrykańska legenda zatytułowana „Pieśń dziecka”:
W Afryce żyje plemię, w którym za datę narodzin dziecka uznaje się dzień, w którym jego matka postanowiła mieć dziecko. Kiedy kobieta podejmuje taką decyzję, to siada pod drzewem, w odosobnieniu i wsłuchuje się w ciszę tak długo, aż usłyszy pieśń dziecka, które prosi się na świat. Następnie idzie do mężczyzny, który będzie ojcem dziecka i uczy go tej pieśni. Potem kobieta i mężczyzna kochają się, śpiewając podczas aktu tę pieśń, przywołując dziecko i prosząc je, by się poczęło. Gdy kobieta zachodzi w ciążę – uczy tej pieśni inne kobiety z plemienia, które są akuszerkami oraz kobiety starsze. W rezultacie, gdy dziecko się rodzi, starsze kobiety śpiewają ową pieśń, witając jego przyjście na świat. Przez czas, gdy dziecko rośnie, inni współplemieńcy także uczą się pieśni dziecka. Gdy dziecko upadnie, uderzy się lub skaleczy – znajdująca się najbliżej dziecka osoba dorosła podnosi je i śpiewa mu jego pieśń. Jeśli dziecko zrobi coś dobrego, godnego pochwały – współplemieńcy w dowód szacunku też śpiewają mu jego pieśń. Gdy dziecko osiągnie dojrzałość i już jako dorosły członek plemienia, zrobi coś złego, naruszając normy współżycia społecznego, wówczas zostaje otoczone przez innych członków plemienia i całe plemię śpiewa mu jego piosenkę. Ludzie z plemienia uważają, że zachowania antyspołeczne można zmienić poprzez miłość i szacunek, a nie poprzez kary i odrzucenie. Wierzą, że gdy człowiek słyszy swoją pieśń, to traci ochotę czynienia przykrości innym. Trwa to przez całe życie człowieka. A kiedy nadchodzi jego godzina śmierci, zbiera się ponownie całe plemię i śpiewa jego pieśń po raz ostatni…
Można zadać sobie pytanie, kto z nas ma taką piękną historię życia, w której jest przyjmowany i wychowywany z absolutnie bezwarunkową miłością? Chyba nikt. Takiej historii nie miał także Józef Kentenich. Mimo to nigdy nie zrezygnował z siebie, ale pośród trudnych egzystencjalnych zmagań z samym sobą wnikliwie siebie poszukiwał, poszukiwał swojej istoty. A tę każdy z nas ma jako niezniszczalny zasób z momentu poczęcia (psychologia prenatalna nazywa to „tożsamością rdzenia”, która jest w nas jako nadprzyrodzona część). Zatem integracja wymaga podróży do głębi siebie – waśnie do tej tożsamości rdzenia, do ducha naszej duszy, niemal dosłownie do Boga w nas. Integracja wymaga połączenia tego, co w nas duchowe i tego co w nas cielesne w spójną całość. Pierwotne połączenie duchowego z cielesnym ma swoje źródło w chwili poczęcia. Nigdy nie jest za późno „urodzić się dla samego siebie i przyjąć siebie z miłością”.
Józef Kentenich w wieku 25 lat odnalazł istotę siebie. Całe dalsze życie przeżył w sposób zintegrowany i spójny z pożytkiem dla siebie, dla tych których spotykał i dla Kościoła, zakładając Międzynarodowy Ruch Szensztacki.
Każdy dzień można przeżywać według jakiegoś klucza. Tym kluczem może być konkretny cytat ze Słowa Bożego przewidzianego w liturgii tego dnia. Tym kluczem może być jakieś osobiste postanowienie, które świadomie realizuję w danym miesiącu. Tym kluczem, według którego przeżywam dzień może być uważność na bardzo konkretny aspekt siebie, nad którym właśnie dziś chcę pracować. Być człowiekiem zintegrowanym w dzisiejszym świecie to być uważnym na istotę siebie, nie zgubić jej, tylko szukać. Gubimy istotę siebie, kiedy ślepo podążamy za światem, za tłumem, za narzucaną modą. Odnajdujemy ją, kiedy zagłębiamy się w sobie i prowadzimy uczciwe życie z samym sobą, z istotą siebie, w której zagnieździł się sam Bóg. Kiedy wybieramy taki wewnętrzny, skupiony, uważny styl życia, wtedy świadomie dobieramy piękne słowa, dbamy o piękny język, słuchamy pięknej muzyki, słuchamy wartościowych ludzi, wsłuchujemy się w piękno świata, czule dotykamy drugiego, patrzymy z miłością, jednym słowem: używamy naszych zmysłów w sposób uważny, świadomy i piękny. Używamy tak wzroku, słuchu, smaku, węchu, dotyku… Ważne, aby używać zmysłów w sposób, który służy naszej integracji. Wzrokiem można kogoś zniszczyć, umniejszyć, poniżyć a można też kochać – czule patrząc na osobę, patrząc w oczy, patrząc przyjaźnie. Można patrzeć na coś, co nam nie służy (filmy, obrazy, kanały tv). Można też świadomie wybierać to, co nam służy, co nas integruje, pomaga nam stawać się lepszymi… filmy, obrazy, sztuki teatralne, wystawy. Podobnie można kogoś źle dotykać, można ranić dotykiem (wiemy jak mocno i perfidnie) można też czule objąć, wyciągnąć rękę do pomocy… Te same ręce są zdolne do tak skrajnie różnych dotyków. Mogę świadomie wybierać piękny dotyk, czuły dotyk, obejmujący z miłością. Podobnie z myślami o sobie i innych. Mogę w sposób konsekwentny pomniejszać samego siebie i innych. Mogę też zacząć szukać swojego piękna, niepowtarzalności, swojej istoty właśnie. Podobnie jest z relacjami. Mogę pielęgnować relacje, które są piękne i służą wzajemnemu wzrostowi – mojemu i tego drugiego, a mogę brnąć w relacje toksyczne, niszczące, zakłamane.
Integracja wewnętrzna to droga. Jeśli na nią świadomie wejdziesz, rozpocznie się wielka przygoda z samym sobą. Zastanów się, co inni zwykle mówią o Tobie? (czy to jest piękne?) Co chwalą, co krytykują? Zapytaj swoich najlepszych przyjaciół, rodziców, kolegów z pracy: co oni sądzą o Tobie? (czy to będzie piękne? Kogo najczęściej podziwiasz i darzysz szacunkiem? (czy ten ktoś inspiruje Cię do piękna)? Za czym tęsknisz w sobie? (czy to jest piękne?) Co myślisz i robisz, gdy jesteś zupełnie sam? (czy to jest piękne?) Jak spędzasz wolny czas, gdy masz wolność wyboru? (czy to Ci służy?) Czy masz jakieś szczególne zainteresowania? (czy one są piękne, czy Ci służą, czy służą innym?) Jakie myśli i treści Cię poruszają, wzruszają? Jakie wartości stawiasz na pierwszym miejscu? (czy one są piękne?) Zastanów się, która osoba w Piśmie Świętym najbardziej do Ciebie przemawia, jest Ci najbliższa? Zastanów się jaka cecha charakteru tej osoby podoba Ci się najbardziej? Wiele wartych zadania pytań o wewnętrzną drogę…
Znajdź osobiste motto swojego życia… Niech będzie piękne.
W Szensztacie świadomie szukamy swojej istoty, swojego wewnętrznego piękna. Szukamy ideału osobistego, po którym jak po nitce zmierzamy do centrum monstrancji w naszym tabernakulum serca. Ideał jest indywidualnie i doświadczalnie przeżywaną prawdą, która jest stała. Tylko stały punkt odniesienia gwarantuje orientację w drodze. Tymczasem świat jest taki zmienny, niestały i niespójny. Im on jest bardziej zmienny tym ja w środku potrzebuję być bardziej stały.
W Ruchu Szensztackim istnieje szczególna troska o uporządkowanie i spójność. Pracuje się nad tym, aby to, co zewnętrzne korespondowało z tym, co wewnętrzne, by egzystowało w harmonii. Promuje się świętość w codzienności.
Z kolei duchowość jest pielęgnowana poprzez Przymierze Miłości z Maryją (tzw. duchowość przymierza). Zawarcie Przymierza Miłości jest świadomym wejściem na drogę formacji w Ruchu Szensztackim, która na każdym swym etapie jest wolnym wyborem konkretnej osoby. Istnieje w tym Ruchu wielki szacunek dla wolności człowieka (idea wyboru jest ponad ideą przymusu). Duchowość przymierza jest zgodna z nauczaniem św. Pawła: „czyż nie wiecie, żeście świątynią Boga i że Duch Boży mieszka w was? Jeżeli ktoś zniszczy świątynię Boga, tego zniszczy Bóg. Świątynia Boga jest świętą, a wy nią jesteście” (1 Kor 3, 16-17), wcześniej św. Paweł konkretyzuje swą myśl: „Ten, którego dzieło wzniesione na fundamencie przetrwa, otrzyma zapłatę; ten zaś, którego dzieło spłonie, poniesie szkodę: sam wprawdzie ocaleje, lecz tak jakby przez ogień (1 Kor 3, 14-15). Wniosek z tego wydaje się prosty: im bardziej będziemy szukać Boga w sobie i Go znajdywać i żyć Nim, będąc na co dzień „żywą Ewangelią”, tym bliżej będzie nam do Niego, kiedy już nasza dusza opuści ciało.
Duchowość Przymierza jest świadomą pracą nad sobą w kierunku „tożsamości rdzenia”, wyrażającej się w świętości w codzienności. Papież Franciszek w adhortacji „Gaudete et Exsultate” przypomina naukę Soboru Watykańskiego II: „wszyscy wierni, wyposażeni w tyle tak wielkich środków zbawienia, we wszystkich sytuacjach życiowych i w każdym stanie powołani są przez Pana, każdy na właściwej sobie drodze, do doskonałej świętości, jak sam Ojciec jest doskonały” (GeE, 10). Papież podkreśla mocno, że „liczy się to, aby każdy wierny rozpoznał swoją drogę i wydobył z siebie to, co ma najlepszego, to, co najbardziej osobistego Bóg w nim umieścił (por. 1 Kor 12, 7), a nie marnował sił usiłując naśladować coś, co nie było dla niego pomyślane. Wszyscy jesteśmy powołani, aby być świadkami, ale istnieje wiele egzystencjalnych form świadectwa; (por. GeE, 11). W duchowości przymierza w Szensztacie każdy bardzo indywidualnie rozeznaje własną drogę. Znamienne w kontekście źródeł Szensztatu i przeżyć Ojca Założyciela są słowa papieża Franciszka w tejże adhortacji zachęcające do „oddania siebie całkowicie, aby wzrastać ku temu wyjątkowemu i niepowtarzalnemu planowi, jaki odwiecznie ma dla nas Bóg: „Zanim ukształtowałem cię w łonie matki, znałem cię, nim przyszedłeś na świat poświęciłem cię (Jr 1, 5)” (GeE, 13).
Ojcu Założycielowi zależało na „nowym człowieku w nowej społeczności”. Z pewnością „nowy człowiek” to ten, który świadomie pracuje nad własną integracją i duchowym rozwojem, który dąży do bycia dojrzałym i spójnym, który opiera swoje życie na fundamentalnych wartościach, który żyje Bogiem na co dzień na wzór Maryi – w Niej odnajdując wzór życia zintegrowanego z planem Boga. Zapewne pragnął, aby tacy „nowi ludzie” zawierali małżeństwa, zakładali rodziny, byli nauczycielami, taksówkarzami, sprzątaczkami, reżyserami filmów i spektakli; aby tacy ludzie zostawali księżmi, zajmowali ważne stanowiska, byli lekarzami, kierowcami autobusów, sprzedawcami na targowisku, itd., itd. Każdy w Szensztacie może znaleźć dla siebie najlepsze miejsce i świadomie wybierać najlepszą drogę do istoty siebie, by najpiękniej realizować przykazanie miłości Boga i bliźniego, które podkreśla, aby kochanie Boga było oczywiste i radykalne, a kochanie drugiego człowieka odbywało się na wzór kochania samego siebie. Czy musisz być w Szensztacie, aby tak się świadomie kształtować? Nie. Wystarczy, że się zatrzymasz i zajrzysz świadomie do wnętrza samego siebie. Wtedy zacznie się Twoja droga…
Przypomina ona historię płyty winylowej…
Z chwilą poczęcia Bóg daje każdemu płytę winylową z zapisaną ścieżką powrotu do Niego. Są tam zapisane wszystkie kluczowe doświadczenia, przez które każdy musi przejść, by do Niego trafić. Masz tę płytę. Możesz ją nieść w ręku całe życie i nigdy jej nie załączyć i słuchać tylko chaosu tego świata. A możesz też ją włączyć (masz wybór, jesteś wolny). To, że ją włączysz to jeszcze nic nie znaczy; będzie się tylko kręcić. Jeśli chcesz iść ścieżką powrotu do Boga musisz na tę ścieżkę wejść, czyli musisz znaleźć igłę. Ale to jeszcze nic nie znaczy. Musisz połączyć tę igłę z ramieniem gramofonu. Igła nie zetknie się, jeśli ramię będzie tylko tkwiło na statywie. Kiedy w końcu ułożysz igłę na kręcącej się płycie, możliwe stanie się jej słuchanie. Ale to jeszcze nic nie znaczy. Będziesz mógł tylko słuchać tego, co jest tam nagrane, a powszechnie wiadomo, że pomiędzy słuchać a słyszeć jest ogromna różnica. Musisz zainstalować na tej igle precyzyjną końcówkę. Musisz sam ją wykonać (a nawet wymodlić). To będzie Twoja osobista igła, która wyrysuje na płycie złotą nitkę do centrum. Igła musi być bardzo precyzyjna. Coraz bardziej i bardziej. Płyta się kręci, igła jej dotyka, muzyka życia płynie, przesuwając igłę coraz bardziej i bardziej do wnętrza, do absolutnego centrum… Tymczasem w dzisiejszych czasach wielu ludzi nawet nie ma w swoim domu gramofonu. Wyszedł z mody.
W Szensztacie wybieramy na drogę tzw. ideał osobisty (on jest tą igłą). W Szensztacie liczy się jakość, zawartość wnętrza, a nie „opakowanie”, czy miejsce w szeregu. Sumienną pracą nad sobą zmieniasz się w pięknego nowego człowieka – takiego, jakim od zawsze widzi Cię Stwórca. A ten dostarcza Ci poprzez innych ludzi (bo przecież jest wiecznym „Jestem” w głębi ich serc jako ISTOTA ich jestestwa; oni też mają „tożsamość rdzenia”!); wszystkie konieczne do tego rozwoju doświadczenia. W ten sposób rozwijasz się Ty i Ten Drugi Człowiek, z którym dane jest Ci coś doświadczać. Doświadczenia są różne – czasem trudne, czasem bardzo trudne, czasem bardzo, bardzo trudne, a czasem radosne i szalone. On jest fanem równowagi! Zmieniasz się, stajesz się piękny i ludzie widzą światło, które od Ciebie bije i chcą z Tobą być, a Ty mówisz im „ok”. A inni mówią, że jesteś śmieszny i mówisz im: „ok” i idziesz dalej prawdziwy wobec samego siebie. Może za drugim okrążeniem Ziemi znowu się spotkacie i wzejdzie słońce, i będzie tęcza…
Stwórca nie może wcielać swoich planów, bo niszczymy je jako ludzkość już z chwilą poczęcia, nie pozwalając zaistnieć wśród nas jego Istocie („tożsamości rdzenia”). Przy powołaniu do życia dostajesz od samego Stwórcy tchnienie osobistego powołania jak „ziarenko cukru”. Tylko życie precyzyjne jak igła może to ziarenko znaleźć, a wtedy poczujesz się spełnionym człowiekiem, bo tym ostatecznie jest integracja – spełnieniem. Nikt nie wskaże Ci drogi. Ty sam musisz ją znaleźć. Dlaczego? Bo jesteś absolutnie niepowtarzalny.
Renata Kleszcz-Szczyrba
Ps. Z całego serca dziękuję ojcu Ernestowi Ogarowi proboszczowi parafii pw. Niepokalanego Poczęcia NMP w Rybniku Zamysłowie za zaproszenie mnie do wygłoszenia cyklu konferencji o integracji człowieka. Zważywszy na fakt, jak ważne dla tej integracji jest przyjmowanie człowieka z miłością od chwili poczęcia, za niezwykły dar postrzegam fakt, że konferencje te dane mi było głosić w kościele i parafii Niepokalanego Poczęcia.