W naszym sanktuarium na komodzie stoi wazon z różą, pośród gałązek brzozowych, obsypanych świeżą zielenią wiosennych liści. Świeża zieleń jest tłem dla róży. Obok wazonu stoi cylinder z rybkami, które nam przypominają, że świat nadprzyrodzony, którego oknem dla nas i MTA jest to sanktuarium domowe, jest dla nas środowiskiem naturalnym, w którym możemy czuć się jak ryby w wodzie. Za komodą jest ściana. Nic odkrywczego. Biały kolor. Jednak pewnego poranka coś mnie zaskoczyło, ponieważ jak każdy cylinder wypełniony wodą i ten stał się szkłem powiększającym pokazującym w znacznym powiększeniu strukturę ściany. Rybki stoją od nowego roku na komodzie, ale pierwszy raz dostrzegłem to zwyczajne i nadzwyczajne zjawisko optyczne. Ściana wcale nie jest gładka za cylindrem, jak mi się wydawało, ale pełna jest wypukłych wzgórków i nierówności, jakie uformował wałek malarski i szybko stygnąca farba.
Cóż nadzwyczajnego w tym widoku? Kiedy pisałem o wzroście uderzyła mnie samego jedna idea, którą cały tydzień próbowałem realizować w sposób wierny od początku dnia, w trakcie, aż do wieczora. Nie było to łatwe, ponieważ nie jestem nauczony stałej uwagi wewnętrznej. Tak, tyle lat słuchania, modlitwy, a człowiek jak kłoda w miejscu tym samym leży sobie w lesie. Odkrycie, którym chcę się z Wami podzielić, to szkło powiększające, znajdujące się na stałe w naszym Ruchu. To szkło pozwala nam widzieć więcej, głębiej, wyżej, dokładniej, a zatem inaczej niż się wydawało wcześniej. Kiedy zaczniemy obserwować przez to szkło nasze życie i wszystkie wydarzenia, zdziwimy się, że nie przez wielkość środków, ale przez zadomowienie, zakotwiczenie w życiu nadprzyrodzonym i totalnym oddanie wszystkiego, nieustanne oddawanie wszystkiego i siebie, możemy stać się najskuteczniejszymi współpracownikami MTA w zdobywaniu całych rzeszy ludzi dla Niej. Świadome prowadzenie takiego życia daje jasny obraz obdarowania na każdym kroku i stawania się darem oraz narzędziem Maryi w tym świecie. Tym szkłem powiększającym są wkłady do kapitału łask MTA. Kiedy zastanawiałem się dlaczego ta praktyka jest tak istotna w naszej Rodzinie, przypomniałem sobie to, co przeczytałem w Aktach Założycielskich, że są one (wkłady do kapitału łask) wyrazem niepodzielnego oddania się Matce Trzykroć Przedziwnej z Szensztatu i Jej Dziełu, skutecznego i oświeconego łączenia działania Bożego i własnego, nadprzyrodzonej wiary w posłannictwo i głębokiego nastawienia maryjnego, a tym samym miernikiem niezawodności i przydatności poszczególnych członków Rodziny (II AZ. Pkt. 94), czyli są bardzo istotnym elementem samowychowania na drodze dojrzewania w naszym Ruchu. Dlaczego? Ponieważ uczymy się, że nie ma sytuacji nieważnych, ani ludzi niepotrzebnych, ani zbyt słabych, że nie ma ludzi i ich zajęć szarych, ale wszystko co robimy niezależnie od stanu w jakim żyjemy i okoliczności, ma wartość w oczach Boga. Wszystko ma znaczenie. Skoro z wielką starannością On o wszystko zadbał, to musi to mieć wartość i być sposobnością, środowiskiem właściwego tempa naszego wzrostu. Dlatego każdy moment naszego życia sięga poza doczesność i ma znaczenie zbawcze nie tylko dla nas, ale jest i może być nowym początkiem życia kogoś, narodzeniem z Ducha Świętego, przez nasz świadomy dar i ofiarę złożoną w dłoniach Maryi dla Boga. Ona, jak powtarzał o. Kentenich, jest początkiem, Tą, Która inicjowała nawrócenia wielkich grzeszników i ratunek dla wielu zatwardziałych ludzi, ponieważ Bóg dał Jej wszystkie środki potrzebne do realizacji Jego celu, którym jest zbawienie dusz. Ofiarując siebie jako narzędzie i wszystko do Jej dyspozycji w sposób świadomy bierzemy współodpowiedzialność za Jej ulubione Dzieło, budujemy je i rozszerzamy zasięg, przyjmując przylgnięcie do Opatrzności Bożej jako zasadę naszego życia. Tak, uzależniamy się całkowicie od Boga poprzez głęboką, sięgającą posad serca więź z Maryją. Ona jest obfitą piersią Boga dla nas, Wychowawczynią, Pocieszycielką i potężną Wspomożycielką, Wszechpośredniczką łask, sternikiem nadającym kierunek rozwojowi duchowemu każdemu, kto wszystko postawi na Nią poprzez Przymierze Miłości. Czy można traktować siebie za nieistotnego członka Kościoła jako ukrytego przed oczyma wielu, pozbawionego podziwu? Można, ale nie jest to zgodne z prawdą i zamiarami Boga. Oczy Jego są skierowane na nas z podziwem, bo On już wie, do jakich wyżyn świętości nas powołał, do jak wielkiej i zażyłej przyjaźni z Sobą chce nas doprowadzić posługując się Najskromniejszą – Maryją. Czy możemy być misjonarzami MTA nie wychodząc z domu albo łóżka, pozostając w ukryciu? Możemy, bo z perspektywy Boga, to wszystko, co ofiarujemy, staje się narzędziem Maryi. Ta perspektywa sprawia, że nie możemy niczego przegapić, zmarnować. Ta prawda może budzić entuzjazm, zaangażowanie, dodawać odwagę do znoszenia przeciwności życia z wzrokiem utkwionym w Maryi, czyniąc z wszystkiego co jest „tu i teraz” kapitał MTA. Nasz Józef Engling był takim człowiekiem, który wszystko czynił wkładem do kapitału łask MTA i to nie dwa, dwadzieścia czy dwieście razy dziennie. Wiele razy więcej.
W jaki sposób duchowy plan dnia mógłby pomóc nam uczynić wkłady do kapitału łask stylem naszego życia? Otóż myślę, że jeżeli zadam sobie zadanie, by świadomie w ciągu dnia uczynić dziesięć wkładów i wieczorem uczciwie zweryfikuję to postanowienie, to zaczyna się właśnie droga wzrostu przez samowychowanie w tej szkole udawadniania miłości przez miłość. Ile razy zapomnimy? Pewnie wiele razy, ale Maryja z pewnością wyprosi nam łaskę wierności, ducha ofiary i narzędzia, dając nam posłannictwo i zadanie bycia Jej współpracownikiem. Czy będzie umiała się oprzeć zaangażowaniu, tych, którzy zajmują się Jej dziełem?
Przypomina mi się kreskówka jaką oglądałem z moimi synami i była w niej postać Hiro Hamady, który był akademickim konstruktorem, chcącym zbudować asystenta medycznego (takiego dmuchanego hipka, jak maskotka Michelin), zdolnego diagnozować swoich podopiecznych. Autor kreskówki umieścił zapisy wszystkich prób, jakie podjął w drodze do osiągnięcia celu. Za każdym razem entuzjazm, nadzieja, analiza, zaangażowanie, czasami pomimo wątpliwości. My także możemy być tymi, którzy pomimo wątpliwości budują, odnawiają i umacniają na co dzień Rodzinę i wspólnotę Kościoła, zawsze, czyli „tu i teraz”, dzień po dniu dając światu nowoczesnego, uważnego świętego. Można powiedzieć za nadawcą komercyjnej stacji telewizyjnej przed zwiastunami proponowanych audycji: NIE PRZEGAP! Nie przegap szans, którą są każdego dnia. Nie powtórzą się już nigdy.
Mariusz Borkowski Szensztacka Liga Rodzin