„Daj się poprowadzić” – wakacyjne rekolekcje szensztackie w Kokoszycach w archidiecezji katowickiej. Wspomnienie, refleksja, świadectwo…
„Daj mi poprowadzić” – takie były moje początki prowadzenia auta. Jako świeżo upieczony kierowca z pachnącym nowością prawem jazdy, często tak zwracałam się do mojego Ukochanego (wówczas chłopaka, dzisiaj męża). „Daj mi poprowadzić!”. I nieważne było dokąd, ważne było samo prowadzenie; że to ja prowadzę, ja trzymam kierownicę, ja decyduję – sama. Wszystko jest pod moją kontrolą; co z tego, że cel byle jaki; byle do przodu.
„Dać się poprowadzić” to zgoła odmienne doświadczenie, to oddanie kontroli Komuś, bycie pasażerem, „pasażerem Życia”, którego niepowtarzalną trasę Ktoś perfekcyjnie zaplanował – specjalnie dla mnie do specjalnego pięknego Celu. „Daj się poprowadzić” – taka właśnie była myśl przewodnia wakacyjnych rekolekcji szensztackich w Kokoszycach w archidiecezji katowickiej. Dały się poprowadzić aż dwa turnusy rodzin i matek – jeden w ostatni weekend czerwca, drugi w pierwszy weekend lipca. Ale to była jazda (zwłaszcza dla dzieci wspaniale zaopiekowanych przez siostrę Michaelę i jej pomocniczki opiekunki, dla których płynęły strumieniami serdeczne podziękowania od wszystkich razem i wielu z osobna)!
Motto „daj się poprowadzić” było nitką scalającą wszystkie wydarzenia rekolekcji – homilie księdza Janusza Wilka podczas Eucharystii, a także rozważania modlitewne podczas adoracji oraz warsztaty i konferencje. Pani Barbara Słomian (psycholog, dyrektor ośrodka adopcyjnego z Opola) przygotowała warsztat, w którym motywem przewodnim była kwestia więzi; więzi, której potrzebuje każde dziecko, aby zdrowo i harmonijnie się rozwijać. Dowiedzieliśmy się, czym może skutkować deficyt więzi i jak ważnym środowiskiem życia dziecka jest rodzina, która kocha i dojrzale zaspokaja jego potrzeby. Poruszony został także wątek więzi między małżonkami, którą to więź z pewnością wzmocniła możliwość kawiarenki dialogowej dla małżonków zaplanowana na sobotni wieczór rekolekcji. Mam nadzieję, że ciekawą propozycją dla uczestników rekolekcji był także wieczór poezji, skoncentrowany wokół wątku duchowej drogi człowieka przez życie; człowieka, który „daje się prowadzić”.
Niedzielne przedpołudnie było spotkaniem z człowiekiem, „który nigdy się nie zawiódł”. Mowa oczywiście o Ojcu Józefie Kentenichu. Siostra Eleonora Dzimiera podczas konferencji przeprowadziła nas przez całe życie ojca Kentenicha zatrzymując się na ważnych momentach, w których w sposób szczególny Ojciec Założyciel dawał się poprowadzić Bożej Opatrzności i zawierzał każdy krok Maryi Trzykroć Przedziwnej. Życie Ojca Założyciela ukazuje nam, że człowiek mający w swoim doświadczeniu wiele poważnych deficytów więzi, którymi były: brak ojca, oddzielenie od matki i pobyt w sierocińcu, osamotnienie i duchowe poszukiwania w seminarium, cela odosobnienia w więzieniu, czas Dachau, oddzielenie od dzieła szensztackiego i pobyt w Milawukee, nigdy nie zawiódł się na Bożym prowadzeniu i pozostał ufnym „pasażerem Życia”, którego specjalnie dla niego zaplanowała Boża Opatrzność i nad którym w sposób szczególny czuwała Maryja.
Ojciec Kentenich odkrył w sobie perłę, której nie jest w stanie nic zniszczyć, tą perłą jest więź z Bogiem i ufność Maryi. W obliczu trudności, przed którym stawał on sam i całe dzieło Szensztatu zwykł powtarzać: „Mater habebit curam”/„Matka Boża się zatroszczy” i nigdy się nie zawiódł. Dać się poprowadzić, to bezgranicznie zaufać.
Piękną symboliczną pamiątką z rekolekcji, podarowaną wszystkim uczestnikom, był drewniany ster z napisem „Daj się poprowadzić”; oddaj ster swojego życia Bogu, zawierz siebie i swoją przyszłość Maryi. Czynimy to każdego dnia wypowiadając słowa naszego szensztackiego aktu zawierzenia „O Pani moja i Matko moja Tobie poświęcam się całkowicie…”.
Czy te słowa są naszą rzeczywistością dnia codziennego, czy też ciągnie nas, by wyrywać Bogu kierownicę z rąk, krzyczeć „daj mi poprowadzić” i sugerować co rusz zmiany tras na życiowym GPS-ie? Wielu z nas po powrocie z rekolekcji umieściło podarowany ster w domowych Sanktuariach. Czyżbyśmy oddali w ten sposób Bogu kierownicę? Ufajmy, że tak i życzmy sobie nawzajem pięknej drogi: „Ty tylko mnie poprowadź, Tobie powierzam mą drogę; Ty tylko mnie poprowadź, Panie mój…”.
Renata Kleszcz-Szczyrba