W ostatnim rozmyślaniu o naszej kawiarence dialogowej z Bogiem, którym jest nasze życie, ukazane jako Jego ogród pielęgnowany przez Maryję na Jego życzenie, powiedzieliśmy sobie o tym, że nic nie dzieje się przypadkiem, bo wszystko jest wyrazem Jego miłości do nas. Tak nam mówi wiara w Opatrzność Boga czuwającą nad nami. Św. Paweł mówi, że wszystko współdziała dla dobra tych, którzy miłują Boga, czyli tych, którzy przylgnęli do Jego woli i pragnień lub są na drodze do tego przylgnięcia. Może to dla wielu daleka droga, ale On z Maryją nie zniechęcają się. Nigdy z nas nie zrezygnują. Można powiedzieć za św. Augustynem, tylko o Bogu, że niespokojne jest Serce Jego, póki w Nim nie spoczniemy. W Nim. To Serce nie jest hotelem, ani przytuliskiem, ale naszym domem i może stać się ulubionym miejscem przebywania bez odrywania się od codziennych zajęć, bo wszystko jest sposobnością do dialogu i wymiany miłości w wylewny sposób.
Była to pierwsza część rozmyślania, bo druga miała być o wędkowaniu. Zatem, co ma piernik do wiatraka. Troszkę o wędkowaniu. Ci co nie mają pojęcia o wędkowaniu, garść informacji, a tym, co łowią wydaje się być powszechną wiedzą że:
- Są różne gatunki ryb
- Jedne są drapieżne, a inne spokojnego żeru.
- Każda ma swój indywidualny charakter.
- Ryby różnią się również walecznością i oporem jaki stawiają wędkarzowi.
- Ryby mają swoje ulubione ostoje, czyli miejsca przebywania.
- Ostoje są na różnych głębokościach.
- Aktywność jednych ryb dostrzeżemy na powierzchni.
- Aktywność innych jest ukryta w toniach niedostępnych dla oka ludzkiego, bo to, że ich nie widać, nie znaczy, że ich nie ma.
- Każda ryba ma swój ulubiony pokarm i to coś, co ją pobudza do aktywności: zapach lub smak.
- Ostatnią wspólną ich cechą jest to, że każdą da się złapać. Potrzebna jest tylko cierpliwość łowcy i odpowiednia przynęta.
Jeżeli pragnienia nasze porównamy do ryb, które żyją w wielkiej toni naszego serca, to możemy znaleźć wiele interesujących cech wspólnych, które łączą rzeczywistość widzialną, czyli to czego doświadczamy w życiu z niewidzialną gołym okiem rzeczywistością głębokości i szerokości naszych serc, które w języku biblijnym są źródłem myśli, pragnień, decyzji, wierności, wolności, ufności złożonej w Bogu. Można powiedzieć, że wszystkie nasze pragnienia chce nasz dobry Bóg oswoić razem z nami. Co mam na myśli mówiąc: oswoić? Mamy dostrzec je, uznać je, wychowywać je w szkole MTA, którą jest Szensztat. Żeby zobaczyć oczka naszej rybki – pragnienia, musimy wyciągnąć ją z głębi wody. Jak to czyni nasz dobry Ojciec? Daje nam doświadczać różnych sytuacji, w których doświadczamy różnych reakcji mówiących nam, czy dane pragnienie zostało zaspokojone, i czy miało być zaspokojone, bo przecież nie każde pragnienie powinno być zaspokojone. Można porównać to wydarzenie do przynęty. Każdy wędkarz podaje przynętę tam gdzie ryba, najlepiej pod sam pyszczek. Wiadomo, że w każdej przynęcie jest haczyk, który powoduje reakcję, ponieważ uraża nas, dotyka nas do głębi. To, co nas dotyka do głębi, może wiele powiedzieć o nas, odkryć prawdę, która jak dno wielkiej rzeki może być dla nas ziemią nieznaną. Jaka jest pierwsza reakcja ryby? Ucieczka lub opór, czyli mówiąc potocznie: nie ma mnie lub to nieprawda. Dobry Bóg wie, że te pragnienia są i to naprawdę są i kocha nas z nimi. Wie również, że bez Jego pomocy nie poradzimy sobie z nimi, a z pewnością będziemy mieli wiele trudności w ich oswojeniu lub jak powiedzieliśmy ostatnim razem: w wychowywaniu ich na służbę Bogu, bo nie ponazywamy ich po imieniu, czyli będą dalej pod powierzchnią naszej świadomości robić zamieszanie w naszych sercach. Tylko mając rybkę w garści wędkarz może powiedzieć, że to jest… , ale dopóki w wodzie ryba, zgaduje. Tę rybkę Bóg chce nam dać do ręki, abyśmy mogli bez wątpienia stwierdzić, że to jest. Możemy dziwić się różnym reakcjom swoim w obliczu różnych sytuacji i dziwić się, jak to możliwe, że to ja… , tak ….? Tak, to jest właśnie czas, kiedy dobry Bóg zaprasza nas na ryby. Skąd te reakcje tak różne w swojej intensywności. Jedne pragnienia są uświadomione, a inne głęboko schowane, wystraszone, zepchnięte lękiem w głębiny ducha i serca. One czekają, czekają, jeżeli tak można powiedzieć, na ochrzczenie, na wprowadzenie bez lęku w nurt miłości Boga Trójjedynego, aby już nie były uciekinierami, ale sługami, którzy ulegli miłości swojego Pana, Umiłowanego. Wtedy możemy powiedzieć za Psalmistą: „wszystkie moje źródła w Tobie są”. Co możemy powiedzieć o sobie, gdy będziemy razem z Bogiem chadzali na ryby? Poznałem wszystkie gatunki ryb. Ty mój Ojcze mi je dałeś i wszystkie są Twoje. Te użyteczne i te krnąbrne, słudzy Twoi i te rybki, które jeszcze Ciebie nie poznały. Są spragnione spotkania z Tobą. Jestem bezradny w obcowaniu z nimi, ale Twoja miłość we mnie czyni je łagodnymi, uzdrawia je. Czy to nie jest wspaniała wiadomość, że nawet najsilniejsze i najwaleczniejsze ryby, również te nieuporządkowane, wobec Twojej Osoby stają się jak owieczki. Wydobądź we mnie wszystko, abym już był wolny, zdolny wychowywać je mocą Twej łaski.
Wracając do floksów i zmysłu, jaki Maryja chce w nas rozwinąć, to dzięki zmysłowi wiary, możemy rzeczywiście rozpoznawać w tych doświadczeniach rękę Boga, Jego wolę. Tym, co łączy wydarzenie – przynętę z Bogiem jest linka, żyłka, którą w swojej dłoni trzyma dobry Bóg. To Jego wola. On wie co robi. Możemy zachowywać się w tym wydarzeniu jak byczek schwytany na lasso, albo może stać się również windą dla nas, stawiającą nas przed obliczem Ojca w prawdzie. Tylko wtedy stanie się windą, jeżeli chwycę żyłkę w dłonie i zacznę przybliżać się przez wiarę ku Bogu, pomimo nieznanego siebie, którego doświadczam. Coś, co teoretycznie powinno nas oddzielić od Boga, zbuntować, stało się sposobnością intymnego spotkania, czasem doświadczania swojej ograniczoności i wszechmocy Boga złożonej w ręce MTA, pochylonej nad nami z nieskończoną troską. Tak. Można sobie wyobrazić, że ten proces poznawania, oswajania i wychowywania będzie trwał, aż do śmierci, gdy już cali, bez granic będziemy należeli do Boga i ufnie będziemy spoczywali w kołysce z ramion Maryi. Czy to będzie ostatnie tchnienie, czy wcześniej, Bogu niech będą dzięki. Czy warto? O, chyba nikogo nie muszę zbytnio przekonywać, bo miłość Boga w MTA przekonuje nas, przekona i pokona każdą obawę karzącą nam ukrywać coś przed Bogiem. Wszystko będzie już Jego, a On wszyskim czego pragniemy w nas. Nic nas nie zdziwi w nas. Takie są pragnienia Boga. W nas są nie tylko narowiste pragnienia. Jest wiele dobrych pragnień, które Maryja chce w nas rozwijać, ponieważ one są nam zadane jako narzędzia posługi dla dobra innych.
Jest jednak kłamca, który nie chce nam pozwolić zbliżyć się do Ojca i robi wszystko, co może, aby wykrzywić obraz rzeczywistości, obraz nas samych i obraz Boga. Nie chce On dopuścić do tego intymnego spotkania i dialogu pełnego zaufania oraz uległości względem Boga. On obserwuje nas i każdą możliwą sposobność wykorzystuje, aby siać kłamstwo, którego jest pełen. Wmawia nam, że jedyna prawda jest taka, że Bóg nas nie kocha ze względu na nasze pragnienia i nie ma sensu w ogóle z nimi do Niego przychodzić, bo nas ukaże. Wersja inna jest taka, że powinniśmy iść za nieuporządkowanymi pragnieniami, pielęgnować je. On nam pomoże dmuchać w ten węgielek, aż zrobi się z tego pożar, aby potem głosem potępiającym oskarżać nas, kiedy upadniemy w grzech, wmawiając nam, że jesteśmy do niczego i jak Bóg może kogoś takiego kochać. Nienawiść do Boga każe mu uśmiercać w nas naszą dziecięcą postawę. Bogu nic zrobić nie może, więc będzie się mścił na Jego dzieciach. Na szczęście Bóg Trójjedyny ukrył nas pod płaszczem Maryi, która jest pełna Jego łaski. Ona demaskuje podstępy diaboliczne i uczy nas na drodze samowychowania rozeznawać i nieustannie powracać w ramiona Ojca, zwierzać się Mu.
Nie chciałbym być źle zrozumiany, że Bóg jedynie ma upodobanie w zadręczaniu nas, prowokowaniu, dawaniu nam trudnych doświadczeń. Radości nie braknie w naszym życiu pośród przeciwności. Właśnie z powodu pokonywania tych przeciwności zewnętrznych i wewnętrznych będzie w naszym sercu nieustannie radość wynikająca z pewności, że Bóg jest w naszej nieustannej bliskości i nie ma dla nas spraw i pragnień, o których nie moglibyśmy porozmawiać z Nim lub zwierzyć się z nich, aby mogły stać się naszym kapitałem w apostolskiej gorliwości. Wędkowanie z najlepszym Ojcem jest dobre i służy nam, mi i Tobie, w pogłębianiu życia intymnego z Bogiem. Czasami będziemy musieli się namęczyć z wielką rybą, bo nie będziemy do końca przekonani, czy chcemy ją poznać. Bóg, którego miłości uwierzyliśmy pomoże dostrzec nam wartość i głębię naszego życia, istotność tych niezrozumiałych dla nas wydarzeń. Kiedy od razu, tu i teraz wchodzimy w dialog z Bogiem i oglądamy wszystkie wydarzenia Jego oczami, zaczynamy rozumieć jakie pragnienia ma On względem nas w tej sytuacji. Dzięki przylgnięciu do Jego woli i zgodzie na nią stajemy się współpracownikami Boga na wzór Maryi. Ona da nam instrukcję jak owocować w tej sytuacji. Bez obaw. Cała głębia naszych serc z jego pragnieniami jest dla Boga jak otwarta książka. Jego nic nie zdziwi. Nie ma powodu, by unikać chodzenia z Bogiem na ryby. Inni mogą opowiadać nam o Bogu, ale On chce nas wprowadzać w doświadczenie Jego realnej obecności w naszym życiu. Możemy powtarzać za Maryją: wielkie rzeczy mi Pan uczynił, święte jest Imię Jego.
Nasuwa mi się taki obraz dwojga zakochanych i kochających się osób, którzy jedzą sobie spaghetti i zaczęli konsumować tę samą nitkę makaronu, aż do momentu, gdy ich spojrzenia spotykają się na odległość nosa. Widzę uśmiechniętego Boga i rozradowane oblicza nasze. To doświadczenie jest dla nas. Dla mnie i dla Ciebie.