W kościele pod wezwaniem Najświętszego Serca Jezusa 02.03.,2024 roku w sobotę, która jest pierwszą sobotą miesiąca spotkaliśmy się jako Rodzina. Niepokalane Serce Maryi zaprosiło nas do wpatrywania się w rany Chrystusa, Jej Syna. Ostateczność i istotność każdej chwili była jednym z elementów jaki przewijał się w rozważaniach. Ta ostateczność jednak jest zanurzona w miłosierdziu i serdecznej litości Boga, która wskazuje na istotność każdej chwili jako narzędzia niosącego innym miłość, jaką zostaliśmy zdobyci. Słowo Ewangelii jakie otrzymaliśmy od Matki Kościoła w tym dniu mówiło o Ojcu oczekującym, rozrzutnym w miłości, przywracającym godność tym, którzy są najdalej. On jest Ojcem dającym pierwszą szatę powtórnie. Mogliśmy tego doświadczyć w sakramencie spowiedzi, kiedy wybieraliśmy na nowo, że powracamy. To jednak Jego miłość nas przywołała, aby nas ocalić.
O. Romuald przypomniał nam, cytując list Episkopatu do Kościoła, że nie możemy pozostać bierni wobec zmian jakie zachodzą we współczesnej nam ojczyźnie i Europie. Pomimo złudnej bezradności przypomniał nam, że mamy do dyspozycji potężną broń duchową: post, modlitwę i jałmużnę. One są sposobem dawania Bogu przestrzeni, by mógł działać w przestrzeni wokół nas, ale również w nas i przez nas. Walka nie toczy się na mównicach przeciwko ciału, ale na wyżynach duchowych, w których nasz Bóg jest tym, który dzierży władzę. Po co, więc Mu nasze posty, modlitwy, jałmużny? Jesteśmy Jego współpracownikami, o czym przypomina nam o. Kentenich i mamy być współuczestnikami w Jego zwyciężaniu całej potęgi piekła. Wchodzenie w ogołocenie i rezygnację z tego co nam smakuje, aby On zakrólował, jest postawą uniżenia i uwielbienia.
Jedną z przestrzeni jaką nam wskazał nasz Ojciec było wynagradzanie Niepokalanemu Sercu Maryi wszystkie zniewagi jakich Ono doświadczyło ze strony tych, którzy z największym podziwem powinni Ją czcić, czyli ludzi, a którzy w sposób arogancki sprzeciwiają się Bogu i Tej, w której On ma upodobanie w rozdawaniu wszelkich łask. Jej Serce jest ratunkiem dla świata. Zachęceni do czynienia tego w czasie Eucharystii, wielu z nas ofiarowało Komunię Świętą Maryi jako zadośćuczynienie wszystkim zniewagom jakich doświadczyła. Obraz jaki mi przeszedł do serca, kiedy to czyniłem był taki, że całuję dłonie naszej ukochanej Matki, tak jak może całować jest tylko ukochane dziecko, czyli trzymając je, całować we wnętrze dłoni, cały zatracając się w tych dłoniach, stając się darem razem z Jej Synem. Zaraz potem zrozumiałem, że to nie tylko ja całuję te najsłodsze ręce, ale, że to ja (my wszyscy) i Jezus razem całujemy je jednocześnie. Każdy z osobna, każdy osobiście z Jezusem oddawał wyraz czci i miłości. Droga czułej miłości jednak nie kończy się na jednym akcie, ale mamy sposobność, „by udowadniać Jej swą miłość” przez wkłady do kapitału łask. O. Kentenich mówił, że mogą one stać się jedynym sposobem zmagania i zdobywania duch dla Pana razem z MTA. Nie, nie jesteśmy bezradni, bo wszystko w dłoniach Matki jest narzędziem miłości, My zwłaszcza, tam gdzie jesteśmy przez służbę i pojednanie, przebaczenie, ofiarę i uwielbienie nieskończonej miłości Ojca razem z MTA. Nic bez Niej i nic bez nas.
Aneta i Mariusz Borkowscy
Liga Rodzin