Szukałem zrozumienia, dlaczego trudno jest nam podejmować decyzje dotyczące wejścia w formację pogłębioną, jaką odnajdujemy w propozycji Szensztatu po zawarciu przymierza in blanco. Ile osób w naszej Archidiecezji zawarło takie przymierze? Poprzestajemy bardzo często na zawarciu przymierza miłości i założeniu sanktuarium domowego MTA i praktykowaniu tego, co zrozumieliśmy z przekazu naszych kochanych Sióstr. Wszystko jest jasne i możemy powiedzieć, że to nam wystarczy. Nam może tak. Zapytaliśmy jednak Maryję o to, kim Ona chce bym był dla Niej, Kościoła, Wspólnoty, Rodziny, Parafii? Jest to ważne pytanie. Może najistotniejsze w każdym pokoleniu dzieci Szensztatu! Ona pyta, czy zapytałeś się Mnie, o to, kim Ja chcę byś był? Czy moje pragnienia są dla Ciebie ważne? Czy Dzieło Szensztatu dla Ciebie jest szkołą oficerską wiary, czy stała się zamrażarką w wierze pod przykrywką wolności? Nasze kochane Siostry i Ojcowie mają świadomość mocy i potężnego działania Ducha Świętego w tej Rodzinie. One widzą jak na mapie wszystkie możliwe szlaki, jakimi Bóg może nas prowadzić, jeżeli Mu na to pozwolimy. Dlaczego tytuł rozmyślania „wiosła i pogoda”? Widzę w tych dwóch pojęciach rzeczywistości, które są dla nas przyczyną obaw. Chcę dodać wszystkim odwagi, by rozprawiając się z obawami mogli iść na całość w głąb i ku wyżynom.
Wiosła są narzędziem pracy wolnych wioślarzy. Nimi przecinają taflę wody. Nimi odpychają się od niej. Nimi muszą wspólnie razem w określonym rytmie wykonywać ruchy, bo inaczej pozabijają się nimi. One muszą być trzymane pewnie oburącz przez wiarę i intelekt, przez rozum i serce, przez miłość i moc, przez odwagę szaleńczą zakochanego i rozeznanie w pokorze, przez tu i teraz. Czy wystarczy nimi machać? Żeby płynąć, tak. Żeby dopłynąć, nie. Musimy znać cel, bo nie wystarczy się zmęczyć i mieć satysfakcję z tego, że nieźle się napracowaliśmy płynąc do „gdzieś”. Bezcelowe machanie jest frustrujące. Tym, co nadaje prawdziwy sens naszemu wysiłkowi jest Opatrzność Boga, który dokładnie wie, kiedy, jak długo, dlaczego, w jakim kierunku, w jakim tempie mamy podążać. Wszyscy się z tym zgodzimy. Co jednak się stanie z grupą, którą niech symbolizuje osada kajaka, kiedy wszyscy wyrzucają wiosła i decydują, że Opatrzność się zatroszczy o wszystko. Zostaje dryfowanie. Kochany Ojciec nie zbawi nas bez nas. Miłosierny Ojciec wychodził przed dom wyglądając syna, który źle zrozumiał wolność. Rezygnacja z wysiłku pracy systematycznej nad sobą jest największym dramatem jaki przeżywa Kościół i każda Wspólnota. Czy bycie w kajaku, czyni nas wioślarzami? Raczej nie. Praca i wysiłek, owoc, woń poznania Boga i Maryi, przetrawione miłosierdziem Boga charaktery zdolne do służby, gdziekolwiek zażyczy sobie Ukochany Ojciec, mają określać i opisywać nasze życie, jako ludzi wolnych w Bogu i dla Boga, jak Maryja. Całe Dzieło formacji wyda owoc obfity, jeżeli wejdziemy w nie z dziecięcą ufnością. Przepis na ciasto, to nie ciasto. Bóg chce, abyśmy mieli konkretny smak i wygląd. Nie chce dla nas życia rozbitków. Zapytajmy się MTA i czekajmy na odpowiedź o to, co dalej, w którym kierunku? Ona nie pozostawi tego pytania bez odpowiedzi. Nie powinniśmy obawiać się wysiłku pracy nad sobą, ale szukać kierunku razem i razem wspierając się, dzieląc wiarą, drogą przebytą i tym, co Bóg nam wskazuje budować atmosferę wewnątrz Rodziny pewnej ekscytacji, która świadczy o tym, że wyruszamy w morze, wyruszamy na głębię. Mamy najpewniejszego Sternika, Przyjaciela i tchnienie Ducha Świętego i Tę, która jest Bosmanem.
Drugą rzeczywistością jaką wskazuje tytuł jest pogoda. Wszyscy rozumiemy, że pływanie po tafli wody równej i spokojnej jak szkło, jest sytuacją idealną, taką na jaką chcielibyśmy być wystawieni w czasie tego wspólnego rejsu. Wiemy jednak doskonale, że tak nie jest i w życiu pozwala nam Dobry Ojciec doświadczyć zarówno przeciwnego wiatru, ulewnego deszczu studzącego nasz zapał, wysokich i za wysokich dla nas fal, niezrozumienia wśród reszty załogi, sztormu emocji, wątpliwości, kiedy po pokonaniu fali ześlizgując się po jej grzbiecie widzimy kolejną, przez którą przyjdzie nam się przebić. Są też takie sytuacje, kiedy łączymy kajaki i świętujemy tajemnicę Wspólnoty zwołani przez Maryję. Czy nie jest budujące to, że wszyscy zgromadzeni i wezwani do tego świętego wysiłku są w najróżniejszym wieku i często odmiennej sytuacji niż my, ale pomimo tego są zaprawiani do wiernego i wytrwałego podążania szlakami przez rozmaite pogody życia w mocy Ducha Świętego do celu, brzegu życia, kiedy oddamy wiosła? Obawiamy się wzburzonych fal i wiatru, ale czy chcemy, czy nie chcemy, będziemy na nie natrafiać i pozostaje tylko pytanie, czy chcemy być ukształtowani w naszej Szkole Oficerskiej Wiary Szensztatu na ludzi, którzy nie pytają, czy w tej pogodzie życia dadzą sobie radę, ale wiedzą, jak nie tylko przetrwać, lecz jak wyjść jeszcze mocniejszym z tego zmagania. Maryja zaprawiła nasze ręce do intensywnego wiosłowania i duchowej walki. Szensztat zdaje się być w takim świetle nie tylko tratwą, ale okrętem, na którym wszyscy zaokrętowani stają się bosmanami. Kto chce być bosmanem? Jej bosmanem.
Pozostaje jeszcze jedna rzeczywistość, która może nam nastręczać jakieś obawy, którą sobie właśnie uświadomiłem. Jest to konieczność transparentności w formacji wobec tych, którym MTA powierzyła troskę o naszą formację i całej grupy formacyjnej. Załoga kajaka jest tak mocna, jak jej najsłabszy członek. Troska wzajemna o to, by wszyscy stali się bosmanami jest naturalnym natchnieniem dla Ducha Świętego, które sprzyja wzrostowi wszystkich, zarówno tych, którzy prowadzą i prowadzonych. Transparentność boli, kiedy chcemy coś ukrywać: najczęściej jakieś zaniedbania, lenistwo, małoduszność, brak pracy. Wtedy najczęściej pytamy o to: dlaczego mamy dać komuś dać prawo do gmerania w moim życiu i że to jest tylko moja prywatna sprawa? Dlaczego mam przed kimś pokroić moje wnętrze jak chleb i pokazać, co naprawdę kryje się w środku? Rozumiem te obawy, ale one nie są pomocą we wzrastaniu, lecz podszeptem złego.
Czy demaskowanie obaw ma sens? Czy to co opisuję stanowi jakiś punkt odniesienia do Twojego i zarazem naszego życia. Maryja ma przepis na nasze życie, przepis na świetne, choć pełne zmagania życie, pełne miłości zakorzenionej w Bogu, pełne mocy Ducha Świętego. Opatrzność zakłada świadomy wybór, a nie bycie marionetką. Odwaga wiary zakłada rozwój w każdych warunkach i pomimo ich. Miłość Boga, Maryi, Braci i Sióstr zakłada transparentność. Zachęcam by iść głębiej, by szukać i pytać, by wołać: chcemy wypłynąć na głębię. Maryja ma pragnienia dotyczące każdego z nas. Zapytaj Ją o nie.
Aneta i Mariusz Borkowscy
Członkowie Ligi Rodzin