Widzieliśmy w poprzednich zamyśleniach zamek – państwo, jako całość. Władza powierzona we właściwe ręce przynosi same korzyści wszystkim mieszkańcom. Zamek strzeżony przez takiego Króla jest bezpieczny, a wszelki wróg porządku zbawienia musi obchodzić mury, aby znaleźć szczeliny, wyłomy w celu zastąpienia zbawienia, zabawieniem. My sami szukamy jednak ukochanych Oczu, by znaleźć w nich swoje odbicia. Możemy powiedzieć wtedy, oko w oko: jestem cały w Tobie. Jak blisko trzeba podejść do ukochanej osoby, aby zobaczyć swoje odbicie w jej źrenicach? Blisko. Bliżej. Jeszcze bliżej. My jesteśmy zaproszeni do takiego bycia z Jezusem i Maryją. Wszyscy, nie tylko nieliczni. Ksiądz? Tak. Siostry zakonne? Tak. Ja? Tutaj miewamy powątpiewania, ale przypomnijcie sobie, że Jezus oddał życie za nas, kiedy nasz zamek był zapowiadającym się niezłym chlewem, kiedy byliśmy bezsilni wobec swojej natury zranionej grzechem, obojętnie, czy byliśmy niemowlętami, czy jako dorośli mieliśmy sposobność spotkać Króla. Ta zdumiewająca Aniołów Bożych bliskość, do jakiej jesteśmy powołani na mocy tajemnicy Chrztu Świętego jest właśnie dla Ciebie. On ogarnia Cię zewsząd. Stoi u drzwi sali tronowej, aby opatrzyć twe rany przez grzech zadane.
Czy wystarczy jedna decyzja? Ta pierwsza o oddaniu Bogu władzy jest konieczna, ale za nią muszą iść kolejne dotyczące całego życia przed przekazaniem władzy i panowania w nas na wszystkich płaszczyznach życia. Tutaj zaczyna się praca i wysiłek nad nawykami, skłonnościami do złego, uciekaniem w półprawdy oraz oswajaniem po kolei wszystkich bezdomnych zwierząt jakie błąkają się po ulicach naszych serc. Nie znajduję innego porównania, jak „bezdomne zwierzę”, dla tego co jeszcze nie oddaliśmy Jezusowi z powodu bólu lub lęku przed Jego osądem. On jednak widzi z daleka te zastraszone przez Złego wspomnienia, nieprzebaczenia, rany, skutki naszych i cudzych grzechów. On Ukochany Bóg patrzy z miłością i pochyla się, kuca, wyciąga rękę, zaprasza gestem, aby to doświadczenie trudne zostało oswojone Jego miłością. On wie, że doświadczenie nędzy swojego lub cudzego grzechu rodzi te bezdomne istoty oczekujące spotkania z Nim, aby mogły zobaczyć całą sytuację Jego oczami, aby nie rozlegał się po zamku skowyt ani skamlenie już nigdy więcej, tylko uwielbienie i wdzięczność za doświadczenie wolności. Jakie to są zwierzęta? Spróbuję kilka z nich wymienić. Jeżeli odnajdziesz je w sobie, to przyprowadź je mocą Ducha Świętego i swojej woli do Jezusa, do Jego stóp. Niech już nie szarpią się jak szalone na smyczy, ale niech położą się u Jego stóp. Zapraszamy do tego dzieła Maryję. Ona wie. Mamy ten przywilej żyć w Jej dyskretnej i skutecznej obecności każdego dnia. Ona swoją słodyczą wskazuje nam te trudne do oswojenia rzeczywistości i daje odwagę wyjść naprzeciw pragnieniom Jezusa.
Pierwszym stworzeniem bezdomnym jest lęk przed osądem nas samych przez Jezusa i samosąd, do którego zachęca nas podstępnie Zły. Patrzenie na siebie bez wnikliwych okularów łaski Boga jest zabronione. To Duch Święty musi nas przekonać o grzechu, który czyni nas ślepymi i głuchymi na Miłość, niezdolnymi do przyjęcia całej pełni łaski, który nas okalecza i zadaje rany relacji z Ojcem. To Duch Święty musi nas przekonać o sprawiedliwości Bożej, w której zapłatą za grzech jest śmierć. To Duch Święty musi nas przekonać o tym, że Pan nasz Jezus Chrystus skreślił cały nasz zapis dłużny i po wielokroć czyni to w sakramencie spowiedzi , ponieważ zapłacił za nasz grzech swoją Krwią. Ta wolność jaką nas Ojciec obdarza w Umiłowanym Synu powoduje, że przestajemy przychodzić do Niego z lękiem, ale jako Jego dzieci przychodzimy do Niego, nawet jako ubrudzone dzieci bez żadnych obaw po uwolnienie, uzdrowienie, umocnienie, odnowienie, uświęcenie. W spowiedzi odnawiana jest nasza tożsamość Dziecka Bożego. Grzech dla Boga nie jest żadnym zaskoczeniem i dla nas nie powinien być. Dzięki okularom łaski możemy przecież odkryć jaki jest korzeń grzechu i wyrzekając się tego, co w głębi pociąga nas do grzechu, zacząć wytrwałą pracę nad przyczynami, a nie tylko wyznawać owoce, poszczególne czyny, opłakane owoce, ale musimy docierać do źródeł grzechu. Jest to wielki trud Boga i nasz, ale przynosi błogosławiony owoc, który nazywamy nawróceniem.
Inną istotą bezdomną, której pozwalamy się błąkać po naszych sercach, to bolesne wspomnienia. Czy jest ich dużo? Każdy ma swoje. Możemy pielęgnować ich imiona i sytuacje, które są z nimi związane w sposób bezbożny, czyli bez Boga. Jeżeli czynimy to bez Boga, to mamy do czynienia z tak zwanym rozdrapywaniem jątrzących się ran, na których jak muchy żeruje przeciwnik naszego zbawienia i nieustannie przez dosypywanie soli żalu i oskarżenia nie pozwala nam pojednać się z tymi ludźmi lub samymi sobą przez przebaczenie. Tylko dzięki okularom łaski możemy na te zwierzęta bezdomne spojrzeć inaczej, czyli oczami Jezusa. On był w nas, kiedy cierpieliśmy i był w tych, którym zadawaliśmy ból. Zły mówi nam, że to jest niewybaczalne. Jezus proponuje spotkanie pod swoim krzyżem. Zły chce, żebyśmy byli naprężeni i napięci w relacjach jak struny w kontrabasie, a Jezus proponuje uwolnienie i uzdrowienie mocą Jego Świętej Krwi. Pęknięcie struny powoduje kolejne rany, a Jezus daje wolność, wyciąga rękę nad naszym i cudzym trądem, przywraca radość spotkania przez pojednanie. Przyprowadź te bezdomne stworzenia do Jezusa, do żłóbka i adoruj Jezusa. Patrz na Jezusa, na Niego, a On sam zajmie się tymi zdziczałymi i bezpańskimi zwierzętami nieprzebaczenia, poczucia krzywdy.. Adoruj Jezusa, a nie zwierzę, ani też siebie samego i swoje odczucia. One już nie muszą mieć destrukcyjnego wpływu na relacje z innymi i z samym sobą. Nie musisz przez nie, nie chcieć widzieć innych, czyli nie nawidzieć, ale widząc je u stóp Jezusa możesz przeżywać głęboki pokój, widząc miłość jaką zostaliśmy ukochani, my, winowajcy. Jesteśmy kochani, ci co ranią i poranieni. Wypuść smycz lęku i niech usiądą u stóp Jezusa. Wspomnienie o nich nie będzie rozszarpywać już serca, ale będzie powodem do dawanie świadectwa o tryumfie Miłości.
Te zwierzęta: żal, dystans nieuzasadniony, lęk, nieprzebaczenie, uraza biegają stadami i jeżeli widzisz jedno z nich, patrz z Jezusem i Maryją na nie przez okulary Łaski. Nie występują w naturze ducha samotnie. Jedno kręci się zawsze w pobliżu drugiego. To, do czego nas zachęca nieustannie dobry Bóg i Maryja, to bycie uważnym i nazywania po imieniu przed Nim wszystkiego, co dzieje się w naszych wnętrzach po imieniu i przyprowadzania całego inwentarza naszych doświadczeń do Niego. Za pierwszym zwierzęciem, jakie przyprowadzimy do Niego i które doświadczy Miłości, przyjdą kolejno jedno za drugim wszystkie inne. On stanie się Panem wszystkich okoliczności naszego życia. Owoce przeszłości oswojone Miłością nie będą miały wpływu na przyszłość. Będziemy wolni w miłości, zdolni do miłości za darmo, a nawet pomimo …, braku miłości. To jest ten gatunek miłości, który jest wyraźnym owocem współpracy z Łaską. Tu zaczyna się świętość. Umiłowani za darmo i pomimo naszych grzechów jesteśmy cali w Nim. Nie ma niczego w nas, co nie należy do Jezusa i Maryi.
U drzwi sali tronowej stoi Ukochany Bóg, oparty ramieniem o nie, z głową opartą i przymrużonymi oczami i dłonią przyklejoną do nich, a po drugiej stronie stoisz ty, również oparty o te same drzwi tęsknoty. Już czas na spotkanie. Oddaj Mu siebie, a On odwzajemni to po tysiąckroć. Do tego doświadczenia totalnego panowania Jezusa, zawsze i wszędzie oraz tu i teraz prowadzi nas Maryja w tajemnicy przymierza. Bez tego królewskiego panowania Jej Syna postęp w świętości jest praktycznie niemożliwy, bo jeżeli nie On ma władzę nad przeszłością i teraźniejszością, to kto? Komu oddasz władzę?
Aneta i Mariusz Borkowscy
Liga Rodzin.