Ktoś powie, co ma piernik do wiatraka, ale dla mnie ma i to całkiem spory. Postaram się z Wami podzielić tym związkiem. Najpierw floksy i jego znajomi, a o wędkowaniu, to może w kolejnym rozmyślaniu.
Floksy oraz inne kwiaty sadzimy w naszych ogrodach przydomowych, w zagonach zieleni otoczonych żywopłotem przy klatkach na osiedlach, nie wspomnę o ogródkach działkowych i zieleni miejskiej, którą nasze władze chcą umilić nam widok i przebywanie w przestrzeni naszych miast. Każdy ma swoje ulubione kwiaty. Wszyscy sadzą je według własnego upodobania. Kolor, kształt kwiatów, wysokość krzewu, zapach i kolorowe owoce, zbita lub luźna obsada, to wszystko stanowi różnicę pomiędzy poszczególnymi azylami, miejscami odpoczynku, ulubionymi sposobami odprężenia poprzez pracę w na kolanach pośród zieleni. Nie ma dwóch takich samych, każdy jest inny. Każdy kwiat jest znajomym właściciela ogrodu, każdy jest potrzebny, każdego potrzeby są troskliwie zaspakajane. Jedne potrzebują cienia, inne lubują się w kompielach słonecznych, inne lubią towarzystwo, a te drugie wolą przestrzeń, te które lubią dużo wody nazywamy „pijakami”. Wszystkie są uciechą dla oka ogrodnika, który raz po raz zanuża swój nos w kielichu, aby poczuć, a może raczej nasycić się zapachem kwiatów. Niektóre mają subtelny zapach, inne można powiedzieć nachalny tzn. intensywny. Każdy kwiat ma również sobie właściwą porę, kiedy intensywnie roznosi po ogrodzie swoją woń: ranek, południe, wieczór, po zmroku. Większość uważnych ogrodników umie rozpoznać zapachy kwiatów, nawet kiedy wprowadzimy ich z opaską na oczach do ogrodu. Niesamowite, a może właściwe. Aby rozpoznawać kwiat w ciemno musimy kojarzyć kwiat z zapachem i zapach z kwiatem. Czy jest to trudne? Nie wiem, ja rozpoznaję dwa zapachy, podobnie jak kolory może i umie rozpoznawać facet, ładne i nieładne, ale moja Ukochana Żona, Aneta, która kocha kwiaty ogrodowe, z pewnością rozpoznałaby wiele z nich po zapachu. Słodycz, którą uwodzą jest subtelnie różna: róże, lilie, floksy, michałki, lawenda, nagietek, konwalia, werbena, frezja, stokrotka w trawniku, ostróżka, „motyla noga” – tak nazwałem po swojemu ulubiony kwiat motyli, taki duży z niebieskimi kwiatami w kształcie kiści, jeżówka i wiele innych. Dzięki zmysłowi powonienia i pamięci potrafimy tego dokonać. Są również kwiaty, a taki jeden widziałem w Palmiarni w Gliwicach, który ma, że tak powiem ładnie, oryginalny zapach, drażniący nozdrza aż po łopatki, a taki niepozorny. Niektórych nie da się dotknąć, bo są nastroszone kolcami, ale to już inny temat.
W życiu również wydaje nam się czasami, że chodzimy po omacku, jakbyśmy mieli opaskę na oczach. Stajemy wobec wydarzeń czasami jak wryci, bo jesteśmy zwyczajnie zaskoczeni tym, że coś nigdy wcześniej się nie wydarzało, a teraz, o patrz, się dzieje. Czy to jest normalne zdziwienie? Jak najbardziej! Naturalne. Jednak jako dzieci Szensztatu jednocześnie niczemu się nie dziwimy, bo jeżeli porównamy nasze życie do ogrodu, to poprzez przymierze miłości z Maryją daliśmy Jej nie tylko prawo wstępu do naszego ogrodu życia, ale i prawo do przesadzania, plewienia, sadzenia, rozsadzania, karczowania, jeżeli zajdzie taka potrzeba. Ona wie najlepiej i najwięcej o naszym ogrodzie, bo zna go w swoim Synu od środka, od podszewki, od głębi. Wie, gdzie jest żyzna gleba, która wyda plony i da życie wydarzeniom, ale wie również, gdzie jest piasek niepokojów, który woła o nawiezienie żyznej gleby ufności. Taką podjęliśmy decyzję: TOBIE POŚWIĘCAM SIĘ CAŁKOWICIE BEZ ŻADNYCH ZASTRZEŻEŃ! Czyż nie? Maryja zawsze nas brała na serio i tak też jest za każdym razem, kiedy się do Niej zwracamy.
Tym zmysłem, który chce Maryja w nas ukształtować, wytrenować i nauczyć używać jest zmysł wiary. On pomaga nam szybko rozpoznać przyczynę pierwszą każdego wydarzenia. Jeżeli każde wydarzenie jest mową Boga, Jego sposobem opowiadania o sobie i o nas w Nim, to można chyba powiedzieć, że za każdym wydarzeniem kryje się, jest odkrywana przed nami jakaś łaska i zaproszenie, dar i zadanie do realizacji.
Na każdy zapach, podobnie do wydarzeń, inaczej reagujemy. W jednych mamy upodobanie, bo są słodyczą samą dla nas, a inne są niemile widzianymi gośćmi w naszym ogrodzie życia i raczej od nich stronimy i nie mamy zamiaru pochylać się nad nimi, chociaż w głębi ich kielichów mogą się kryć największe łaski. Ja bym te kwiaty podzielił na dwie grupy: te, które nas pocieszają i te, które oczyszczają. Bardzo ogólnie, ale ten podział jest bardzo pragmatyczny. Wszystkie jednak pochodzą z dobrej i pewnej ręki Boga, które zgodnie z Jego życzeniami sadzi w naszym ogrodzie życia Maryja. Co zrobić, żeby poczuć i rozpoznać konkretny kwiat, koło którego stoimy z opaską na oczach? Nabieramy powoli, głęboko, z namysłem powietrze w płuca, tak, aż klatka piersiowa i przepona napełnią się powietrzem pełnym woni kwiatu, szukając i odnajdując jednocześnie, rozpoznając i identyfikując kwiat, który sami przecież naszą zgodą posadziliśmy i spodziewaliśmy się ten zapach poczuć. Podobnie uczynić możemy w życiu, doświadczając czegoś, jak zapachu. Doświadczając głęboko jakiegoś wydarzenia, robimy taki głęboki duchowy wdech i wypuszczając powietrze powiedzieć z miłością do Maryi – TO TY, ROZPOZNAJĘ TWOJĄ W TYM RĘKĘ, w ten sposób oddając całkowitą władzę nad wydarzeniem Jej, oczekując – jeżeli można tak powiedzieć – na instrukcję, jak o ten kwiat się zatroszczyć, tzn. owocnie przeżyć. Obojętnie czego doświadczymy, czy to będzie radość, granicząca z euforią, również duchową, czy ciężar, który mamy nieść, abyśmy mogli być oczyszczeni z naszego egoizmu, czy cierpienie, możemy zachować spokój ducha i duszy, bo czy Bóg pociesza lub obdarza łaską wymagającą naszego zaangażowania w pokorze, to ON czyni dla nas, z miłości. Ogród życia staje się wówczas kawiarenką dialogową, w której On sam Bóg Trójjedyny z Maryją są obecni, bo zaproszeni i poważnie potraktowani. Wiadomo, że dialog wymaga otwartości i prawdy. Bóg nie ma z tym problemu. On cały jest dla nas w tej sytuacji. Możemy chcieć i przyjmować z otwartością prawdę jaką Bóg ma nam do powiedzenia o sobie i o nas w Nim, w tym miejscu, przy tym kwiecie. Będziemy z Nimi w tu i teraz, w tym wydarzeniu przepracowywali prawdę o Nim i o sobie, i wyciągając wnioski, dzięki łasce bożej dokonywali korekt naszego sposobu postępowania, myślenia, reagowania. Prawda może być czasami niewygodna dla nas i może gnieść jak kamień w bucie. Wiadomo, że czasami będziemy starali się jakieś kwiatki pominąć, bo będą trudne do przyjęcia, akceptacji i oddania w tych wydarzeniach władzy i autorytetu Bogu. Tak czasami mamy, ale ten kwiat – wydarzenie zamiast zaowocować stanie się pomnikiem wołającym o powrót do niego. Dlatego najlepiej od razu wchodzić w dialog, owocować, aby na końcu przebytej drogi lub etapu życia móc powiedzieć NIC BEZ CIEBIE, NIC BEZ NAS. JESTEŚ NIESAMOWITY BOŻE!!! Maryjo, to Ty mi pokazałaś, jak przyjąć i jak owocować, nawet… Lepiej pytać, co chcesz i rozmawiać, niż pytać, co chciałeś mi powiedzieć, bo owoc niestety może być mniej obfity, bo ja, ludzie, okoliczności już się nie powtórzą. O niektóre wydarzenia będziemy musieli pytać w czasie przeszłym, aby oddać Bogu nad nimi władzę. Czasami mamy dużo pomników, do których zaprosi nas Bóg, ale to dobrze, bo te nieprzepracowane wydarzenia mają wpływ na obecnie przeżywane sytuacje i ich owocność na Jego chwałę. Grzechy nasze i innych, krzywdy, tryumf nad innymi nie musi być pomnikiem nagrobnym, ale sposobnością do odnalezienia w nich obecnego przy nas, może nieprzyjętego w swojej obecności przy nas Boga. To co odkryjemy może zaowocować jeszcze większą gorliwością, zdecydowaniem, by intensywniej z Bogiem i MTA przeżywać, przepracowywać nasze tu i teraz, jako Jego ogród dla nas. Mamy również skłonność do kolekcjonowania swoich ulubionych kwiatów i tak jak pszczoły ciągniemy do nich, aby sycić się ich nektarem, ale najsłodszy nektar i zarazem najwłaściwszy jest w tych kwiatach, które Bóg posadził w naszym ogrodzie.
Nikt się nie zdziwi, jeżeli powiem, że każdy kwiat jest zapowiedzią owocu. Jest dla nas nie tylko zapowiedzią, ale i obietnicą wielkiego owocu, życiodajnego owocu, widocznego owocu dla innych, upragnionego owocu przez MTA, który jak czytamy w liście św. Piotra nie uczyni nas bezczynnymi przy poznaniu Boga. Jak się zastanowić to niektórym kwiatkom można by przypisać owoc:
- róża, to ofiarna miłość i wydarzenie, które może nią zaowocować
- lilia, to czystość i wydarzenie, które może nią zaowocować
- lawenda, to skromność i wydarzenie, które może nią zaowocować
- warszawianka, to łagodność i wydarzenie, które może nią zaowocować
- michałek, wierność i wydarzenie, które może nią zaowocować
- słonecznik, to wytrwałość i wydarzenie, które może nim zaowocować
- przypołudnik, to cierpliwość i wydarzenie, które może nią zaowocować
- ….
Jeżeli tak spojrzymy na nasze życie, jako na ogród MTA, po którym Ona z Jej Ukochanym, Synem spaceruje i czule dogląda i pielęgnuje, to życie nasze w połączeniu z naszą wylewną modlitwą, prostą i szczerą w prawdzie, płynącą z głębi serca, które doświadcza niezrozumiałego, nowego wydarzenia, może stać się rzeczywiście kawiarenką dialogową.
Czy Bóg milczy? Czy się nami nie interesuje? O nie!!! Pytanie, czy my chcemy słuchać, widzieć, rozumieć znaczenie, źródło i sens wydarzeń jako zaproszenia do rozmowy z Nim? Bóg ma nam tak wiele do powiedzenia, ponieważ tak bardzo nas kocha. Jemu zależy na tym, abyśmy wszystko z NIM przeżywali, aby każdy kwiat był z Nim odkrywany i mocą Jego łaski wydawał upragnione przez Niego owoce. On jest gotów udowadniać nam swoją miłość w Maryji, której powierzył troskę o nasze ogrody, ale spodziewa się, że i my, ja i ty, będziemy udowadniali Mu, że Go miłujemy, oddając Mu rzeczywistą, a nie pozorną kontrolowaną przez nas władzę nad naszym życiem, że w pokorze i zachwycie przyjmować będziemy prawdę o sobie i o Nim. Można być ignorantem i nie chcieć widzieć, słuchać i rozmawiać z Bogiem, ale niech nikt nie mówi, że Bóg nie ma nam nic do powiedzenia i jest daleko, bo On jest w każdym naszym TU I TERAZ. W Nim poruszamy się, żyjemy, jesteśmy. On ogarnia nas zewsząd i mówi przez wydarzenia. Słuchaj i odpowiadaj. Wąchaj i odkrywaj z Nim głębię swojego życia.