Wielka radość i oczekiwanie towarzyszyły nam gdy w poranek 16 października wraz małą grupką innych pielgrzymów z diecezji katowickiej wjeżdżaliśmy do Vallendar – miasta, gdzie znajduje się Szensztat. Te odczucia towarzyszyły zapewne również i Matce Bożej bo powitała nas o świcie łukiem tęczy-symbolem przymierza. Znak ten nie mógł być przypadkowy dlatego nawet klucząc pośród malowniczych uliczek z powodu pozamykanych dróg nie traciliśmy nadziei, że dojedziemy na czas i przeżyjemy niezapomniane chwile.
Pierwszy dzień uroczystości to czas zjeżdżania pielgrzymów z całego świata. Kolorowe flagi, uśmiechy i radosne okrzyki . Tyle ras, tyle języków- spotykamy i naszych znajomych z Ekwadoru i Chile, którzy jako wolontariusze uczestniczyli w uroczystościach w Świdrze. Zarówno w dolinie, jak i na wzgórzach, w budynkach i pod gołym niebem porozstawiano tzw. namioty przymierza- gdzie wyświetlane są prezentacje, filmy, prowadzone dyskusje w różnych językach. Udostępniany do zwiedzania jest również pokój ojca Kentenicha. Po południu na polanie przed Prasanktuarium następuje powitanie Matki Bożej przez delegatów z poszczególnych krajów. Powitaniu towarzyszy śpiew pieśni maryjnych, a każda delegacja wchodzi przy dźwiękach swojego hymnu narodowego. Wieczorem natomiast w dolinie odbyła się Msza św. w amfiteatrze pod gołym niebem. To jedyne miejsce w Szensztacie, które mogło pomieścić tak wielką liczbę pielgrzymów. Najważniejsze uroczystości odbyły się tam następnego dnia oraz w Dniu Przymierza.
W wigilię Dnia Przymierza w amfiteatrze zgromadziło się kilkanaście tysięcy osób. Wszyscy trwaliśmy w radosnym oczekiwaniu i modlitwie. Zachwycającą niespodziankę przygotowała grupa teatralna z Kolonii wraz z młodzieżą szensztacką- tzw. Teatr Cieni. Poprzez cienie sylwetek aktorów- mimów, które w zaskakujący sposób przyjmowały kształty budynków, gabinetu, samochodu i poruszających się ludzi- ukazano początki Ruchu Szensztackiego. Wszystkiemu towarzyszyła piękna oprawa muzyczna i gra świateł. Były również świadectwa młodych ludzi z Ameryki Południowej, którzy nieraz pomimo wielu trudności angażują się w Ruch Szensztacki i propagują jego idee w swoich krajach.
Punktem centralnym wieczornej uroczystości było przybycie sztafety ponad 80 młodych mężczyzn, którzy nieprzerwanie od 9 dni biegli z Pompei we Włoszech niosąc pochodnię z ogniem zapalonym w tamtejszym sanktuarium. Wśród biegaczy było dwóch Polaków. Moment ten, odpowiednio zilustrowany muzycznie był niezwykle podniosły i wzruszający. Młodzieńcy powitali Matkę Bożą obecną w obrazie i podpalili wcześniej przygotowany wielki znicz, w którym następnie spłonęły wkłady do kapitału łask, duchowe dary jubileuszowe, intencje i prośby umieszczone wcześniej przez pielgrzymów w olbrzymich stągwiach. Każdy kontynent miał swoją stągiew. Znicz przebył wcześniej drogę męczeństwa Józefa Englinga i miał swoje znaczenie symboliczne. Następnie młodzieńcy z pochodnią udali się do Prasanktuarium. Opisane zdarzenie miało ukazać, że iskra, która zainspirowała ojca Kentenicha wyszła właśnie z Pompei. To powstanie tamtejszego sanktuarium różańcowego, o którym przeczytał w prasie, natchnęło Go do prośby by Maryja znalazła swój dom w Szensztacie. Po uroczystości rozśpiewani i wzruszeni wracaliśmy do miejsc noclegowych w oczekiwaniu na to, co miało stać się dnia następnego.
Następny dzień rozpoczęliśmy Eucharystią w amfiteatrze. Pogoda była piękna. Skąpane w słońcu wzgórza skrzyły się jesiennymi kolorami na tle niebieskiego nieba. Taka panorama stanowiła tło dla sceny, na której znajdował się ołtarz. Eucharystii towarzyszyła specjalnie skomponowana na tę uroczystość muzyka, a piękna liturgia, w której uczestniczyli reprezentanci wszystkich krajów, w których rozwija się Ruch Szensztacki, podkreślała uroczystość chwili. Mszy św. przewodniczył legat papieski kard. Layolo, a brało w niej udział bardzo wielu biskupów i kapłanów z całego świata. Kardynał przekazał pozdrowienie i błogosławieństwo od papieża Franciszka i papieża Benedykta XVI.
Po zakończonej Eucharystii w atmosferze wielkiej radości tłumy młodzieży biegły pod scenę, gdzie jeszcze długo trwały śpiewy i wiwaty na cześć Matki Bożej. Orkiestra wraz z tłumami spontanicznie akompaniowała pieśniom we wszystkich językach. Nasza flaga z napisem POLONIA SEMPER FIDELIS powiewała dumnie na wietrze.
Centralna uroczystość miała się jednak odbyć wieczorem. Dokładnie w czasie, gdy 100 lat wcześniej ojciec Kentenich wraz z sodalisami zawierał Przymierze Miłości z Matką Bożą, zgromadziliśmy się w amfiteatrze by odnowić nasze przymierze. W uroczystej procesji pośród śpiewu chóru wniesiono cudowny obraz z Prasanktuarium do amfiteatru. Gdy obraz Matki Trzykroć Przedziwnej wędrował między sektorami tłumy pielgrzymów witały go oklaskami- był to bardzo wzruszający moment. Następnie- już na scenie Matkę Bożą powitał piękny śpiew siostry szensztackiej z Wietnamu. Uroczy głos i egzotyczna melodia pozostaną na długo w pamięci. Następnie by wprowadzić atmosferę sprzed stu laty- wyświetlono na telebimie medytacje multimedialne ukazujące czas narodzin Ruchu Szensztackiego. Niepewność i zagubienie pierwszych dni wojny stanowiły tło tych wielkich dla nas wydarzeń. Później- już po modlitwie obraz został wyniesiony i wraz z delegatami wszystkich wspólnot Ruchu w uroczystej procesji opuścił amfiteatr by ponownie – już w nowym stuleciu- objąć w posiadanie Prasanktuarium. W amfiteatrze i w Prasanktuarium nastąpiło uroczyste odnowienie Przymierza Miłości. We wszystkich językach, z ust starych, młodych i dziecięcych uniosła się do tronu Maryi nasza modlitwa zawierzenia. Ufaliśmy, że i u początku obecnego stulecia Maryja weźmie nas pod swoja opiekę i doprowadzi do zwycięstwa. Na pamiątkę tych wzruszających chwil każdy uczestnik otrzymał mały krzyż jedności jako symbol niesienia, w nowe 100 lecie, Dobrej Nowiny i posłannictwa Szensztatu. Ważnym momentem było również umieszczenie symbolu Oka Opatrzności w Prasanktuarium jako symbolu przymierza z Bogiem Ojcem.
Polska pielgrzymka zakończyła ten niezapomniany dzień czuwając przy grobie Ojca Założyciela. Tam wybrzmiało nasze pragnienie by diecezja katowicka doczekała się Sanktuarium. Wiele było jeszcze wzruszeń, przeżyć i radości, których nie sposób tu opisać. Po tych zdarzeniach wracaliśmy wszyscy umocnieni, pragnąc by i w naszej szarej codzienności ukazała się chwała Maryi, a pędząc po niemieckich autostradach ożywieni zapałem młodych sodalisów, snuliśmy plan budowy Sanktuarium w Radlinie. Oby to pragnienie mogło się ziścić jako owoc tego jubileuszu.
Basia i Sławek Sosna
Czas jubileuszu był dla mnie czasem Magnificat za wszystko, czego Bóg dokonał w moim osobistym życiu oraz życiu Rodziny Szensztackiej archidiecezji katowickiej i w całym Międzynarodowym Dziele. Sam pobyt u źródeł – w Prasanktuarium, był dla mnie wielkim darem. Ale nie byłoby tych głębokich przeżyć gdyby nie czas intensywnego duchowego przygotowania do jubileuszu… Kapitał łask został wypełniony po brzegi.
Dla mnie osobiście każdy dzień jubileuszowy w Szensztacie był bardzo specyficzny i znaczący. Wszystko było ważne i piękne. Jak małe dziecko zachwycałam się i wchłaniałam w siebie to, co widziałam, słyszałam i doświadczałam. Ludzie z całego świata, młodzież pełna entuzjazmu i oddania dla sprawy Matki Bożej, różne języki, flagi…, Sztafeta i słowa w Prasanktuarium – Matko Boża, oto jestem!; przybycie MTA w obrazie z Prasanktuarium do amfiteatru i wielkie owacje na cześć Maryi; umieszczenie w Prasanktuarium, które w tym dniu było dla mnie bardzo symboliczne – jednoczy nas Ojciec, On jest w centrum….; zwój, na którym mogłam złożyć swój podpis a przez to na nowo stanąć do dyspozycji Maryi…; słowa – Twoje przymierze – naszą misją – wypowiadane w różnych językach i odnowienie przymierza miłości z całą Międzynarodową Rodziną Szensztacką…
Wielkim przeżyciem było dla mnie, za każdym razem, zdążanie <Drogą Pielgrzyma> do Prasanktuarium, podczas której można było w ciszy zabierać wszystkich, którzy pozostali w domu oraz wszystko, czym wypełnione było serce.
Po raz pierwszy uczestniczyłam w uroczystości, w której spotkać można było cały świat i doświadczyć wielkości, potęgi, piękna a zarazem jedności i rodzinności Ruchu Szensztackiego. Cały świat zgromadzony w amfiteatrze a jeden duch, te same modlitwy, pieśni, atmosfera życzliwości i wzajemnej otwartości na siebie…. Prawdziwie atmosfera Cor unum in Patre. Te przeżycia pozostaną na zawsze w mojej pamięci i sercu.
Wdzięczna – s. Celina